Jak można było się spodziewać, mająca wkrótce się rozpocząć prezydentura Donalda Trumpa zmienia nastawienie do niego wielu osób. Zmiany zachodzą także w obrębie klanu Trumpów. Była czeska modelka Ivana Trump, pierwsza żona Donalda Trumpa, tuż po jego wygranej postanowiła skupić się na tym, jak najlepiej wykorzystać ten fakt. Na łamach New York Post zaproponowała właśnie, że mogłaby zostać ambasadorką Czech.
Ivana twierdzi, że argumentem za jej kandydaturą ma być płynna znajomość języka czeskiego i duża rozpoznawalność w ojczystym kraju:
Jestem znana dzięki imieniu Ivana. Nie potrzebuję nazwiska Trump! Jestem rozpoznawalna na całym świecie. Napisałam trzy książki, które zostały przetłumaczone na 25 języków w 40 krajach!
Matka dzieci Donalda Trumpa przekonuje też, że świetnie zna swojego byłego męża. Wie na przykład, że kiepsko znosi podróżowanie. To ciekawe, biorąc pod uwagę, w jakich warunkach lata po świecie:
Ivana twierdzi, że Trump będzie miał problem z podróżowaniem jako prezydent. Jednocześnie porównuje go do "francuskiego wina":
Donald jest jak dobre francuskie wino. Nie lubi być przenoszony. Przez ostatnich 18 miesięcy podróżował tyle, co przez całe swoje życie. Dzięki Bogu, ma prywatny samolot, ale to nadal dość brutalne. A nie będzie lepiej.
67-latka, która podczas kampanii prezydenckiej raczej krytykowała swojego byłego męża, teraz rozpływa się w zachwytach nad nim. Twierdzi na przykład, że przez pierwsze 100 dni rządzenia Trump będzie "pracował dzień i noc":
W wolnym czasie zapewne będzie grywał w golfa. Nie sądzę, że to wydarzy się podczas pierwszych 100 dni jego rządzenia, będzie wtedy pracował noce i dnie, on to kocha. Śpi po trzy godziny dziennie.
Okazuje się, że była modelka wspiera politykę Trumpa, ale tylko w wybranych kwestiach. W przeciwieństwie do swojego byłego męża jest zdania, że imigranci są potrzebni Ameryce. Jednak tylko wtedy, gdy… nie rodzą dzieci w Stanach:
Potrzebujemy ich. Są fantastyczni. Pracowała dla mnie Arabka, która chodziła z chustą na głowie. Zupełnie mnie to nie obchodziło, dopóki mówiła trochę po angielsku, płaciła podatki i legalnie zarabiała pieniądze. Tym, co jest niesprawiedliwe jest fakt, gdy 18-letnie Meksykanka rodzi dziecko w amerykańskim szpitalu, a jej dziecko niezwłocznie staje się Amerykaninem. Kto płaci za poród i utrzymanie? My podatnicy. I to musi się skończyć.
Nie sądzę, że w Białym Domu będzie chciał pozłacanych wykończeń. Nie zazdroszczę Melanii. Będzie miała dużo pakowania. Szczerze mówiąc uważam, że mój dom w Nowym Jorku jest znacznie lepszy niż Biały Dom - dodała.