Sylwester Latkowski od 2013 do 2015 roku kierował tygodnikiem Wprost. Wraz ze swoimi dziennikarzami postanowił przyjrzeć się bliżej "metodom zarządzania" stosowanym przez Kamila Durczoka w redakcji Faktów. W środowisku medialnym było o nim głośno od lat. Oskarżenia o mobbing i molestowanie seksualne, ucięte przez tajny "raport TVN-u" nie zakończyły jego kariery medialnej - niedawno zatrudnił go Polsat.
W rozmowie z Pudelkiem Latkowski mówi o najważniejszych "bohaterkach" afery - kobietach pracujących z Durczokiem. Zapytaliśmy go, dlaczego nie chcą się ujawnić. Latkowski zdradza, że choć przez ostatni rok Durczok regularnie pojawiał się na sali sądowej i szumnie zapowiadał rozliczenie się z autorami artykułów, żadna z byłych pracownic nie usłyszała od niego "przepraszam". Nie mówiąc o żadnym innym zadośćuczynieniu. Co najmniej jedna boi się, że Durczok ją pozwie i zażąda pieniędzy.
One mówią, mówią nam, ale boją się ujawnić. Boją się komentarzy, reperkusji zawodowych, jak zareaguje stacja albo inne redakcje. Większość z nich chce być anonimowa - tłumaczy Latkowski. Mieliśmy ostatnio rozmowę z osobą, która zeznała, ona się boi, że Kamil Durczok ją poda do sądu. Proszę zobaczyć, jak on szafuje: Podam do sądu, zażądam wielu milionów. To nie są sprawy o kilka tysięcy, tylko o miliony**.**
On był szefem, on był decydentem. Miałem przypadek młodej dziewczyny, ona była gotowa śmielej wystąpić. Tylko zgodziła się na pewne rzeczy i wytłumaczyłem jej, że to już nie jest molestowanie. Zgodziła się na pewną relację, później zrozumiała, że za dużą cenę płaci. Oberwała, uciekła ze stacji - wspomina. Jeżeli się do kogoś mówi "suko", to się tak nie poderwie. Za to będę miał proces, bo będę musiał udowodnić, że powiedział "suko". Ale ta osoba potwierdziła to w rozmowie ze mną.
Jaki los spotkał skrzywdzone przez Kamila kobiety? Niestety, nie mogą liczyć na odszkodowania i zainteresowanie mediów:
Część zrezygnowała z mediów, część jest w innych mediach. I one nam dużo opowiadały. Wydawca uznał, że nie będę naczelnym, ścięto mi głowę. Próbowałem założyć portal, to był czas rozpraw sądowych. Kamil milczał przez ten rok czasu. Zapłacono mu grubą kasę za milczenie. Miał kontrakt. Żadna z jego ofiar nie została przeproszona.
Latkowski dodał, że jego zdaniem kierownictwo TVN-u wiedziało o tym, co dzieje się w redakcji Faktów prowadzonej przez Durczoka:
Według naszych rozmówców tak. Myślę, że to był największy problem tej stacji. Kamil Durczok, który tak się żali na szefostwo, wprost im mówi: przecież wiedzieliście. Jeden z szefów TVN-u wywierał naciski, który powiedział mi: "Sylwester, o co ci chodzi? Co takiego wielkiego się dzieje?". No to miałem rozmowę. Co to znaczy mieć kochankę, czym jest związek w pracy i co to jest molestowanie. Ten szef stacji nie wiedział, co to jest molestowanie. On nie rozumiał tego, że jeżeli kobieta mówi nie, to nie. To nie jest kochanka.
Były naczelny Wprost twierdzi również, że po publikacji materiału niemal natychmiast odezwało się do niego kierownictwo TVN-u:
Byłem przeciwnikiem, żeby publikować jako pierwszy czy drugi ten artykuł. Odbywała się rozmowa u mnie w gabinecie. Sytuacja była zdumiewająca. Policja nie chciała zabezpieczyć dowodów, musiałem interweniować w komendzie. Wydzwania do mnie szef stacji TVN, zaczynam odczuwać naciski. Jak to jest możliwe? Za marihuanę robi się rewizję, ale tutaj prokurator powiedział mi, że zadziałała magia nazwiska. Pokazaliśmy, że szef "Faktów", jedna z najważniejszych osób w tym kraju szarpie się z właścicielem, ucieka, barykaduje się w tym domu. Policja nie chce działać. W którym kraju byśmy tego nie opisali? Przed czym uciekał Kamil Durczok? Gdyby dotyczyło to Iksińskiego, nikt by się tym nie zajął. Mieliśmy człowieka, który uważa, że jest ponad wszystkim. Obecny szef TVP Katowice zamieścił skany tego dokumentu. I on mówi, że nie wie, co zawierał raport. Prokuratura ma związane ręce. Prawo karne nie broni ofiar molestowania. Nie ma wydzielonego paragrafu "molestowanie". Jest podpięte pod gwałt. Nie ma w Polsce wyroków o molestowanie. Z ofiarami spotkali się dziennikarze "Wprost" i komisja TVN-u, która przesłuchała kilkadziesiąt osób, a prokuratura tego nie zrobiła.
Latkowski dodaje, że zatrudnienie Durczoka w Polsacie jest policzkiem nie tylko dla jego ofiar, ale i dla wszystkich dbających o uczciwość dziennikarzy.
Decyzja Polsatu pokazała, że można zachować się jak Kamil Durczok: i tak ci to ujdzie. Jeszcze tak cynicznie nazwał swój program. To jest cały Kamil. On jest osobą, która uważa, że można iść na całość, bezczelnie kłamać. Środowisko nas grillowało. To było trudne do wytrzymania. To był totalny atak, wyzywano nas od kanalii. Za to, że zadaliśmy pytania Kamilowi Durczokowi. Była taka plotka, że Kamil może popełnić samobójstwo, że trafił do szpitala w bardzo ciężkim stanie, że może być umierający, to nieprawda. Byliśmy niszczeni. Po tych publikacjach Agnieszka Burzyńska, która miała poranny program w "Dzień Dobry TVN", omawiała prasę, została zwolniona.