Kiedy Małgorzata Rozenek zaczęła spotykać się z Radosławem Majdanem, mało kto wierzył, że ich związek ma szanse na przetrwanie. Również dlatego, że były mąż Dody, któremu Agnieszka Orzechowska "robiła laskę w toalecie", nie przypominał mężczyzn, w których do tej pory gustowała "Małgonia". Trudno go raczej porównywać z Jackiem Rozenkiem czy Piotrem Kraśko, z którym podobno planowała ślub. Jednak z czasem okazało się, że Rozenek pasuje do Majdana bardziej, niż on do niej.
Prawdę o swoim związku ujawnili w programie _**Azja Express**_. Wielu widzów było pod wrażeniem cierpliwości i ciepła, które okazuje celebrytce narzeczony. To był, jak oboje chętnie podkreślają, najpoważniejszy przedślubny test ich miłości. Ponieważ uznali, że wyszli z niego zwycięsko, pobrali się na początku września w Konstancinie. W rozmowie z katolickim Dobrym Tygodniem Małgorzata zapewnia, że nie zna uniwersalnego przepisu na udany związek. Przekonuje, że z Radkiem udało jej się głównie dlatego, że postanowiła kontynuować tradycyjny model małżeństwa, wzorowany na jej rodzicach.
Dla mnie najbardziej tradycyjnym domem jest ten, z którego pochodzę. Uważam, że kobieta ma dbać o dom. Tata był osobą, odnoszącą sukcesy i zapewniał byt naszej rodzinie - wspomina Rozenek-Majdan, z domu Kostrzewska, podwójna rozwódka. Jednak od pewnego czasu, gdy dzieci już podrosły, mama również pracowała. Czekała na nas w domu z obiadem, ale też z niego wychodziła i miała swoich znajomych. Mnie nie zawsze udaje się czekać z obiadem. Mimo to moje dzieci wiedzą, że poświęcam im cały wolny czas. Prawda jest taka, że nie ma złotej reguły czy recepty na szczęśliwy związek. Wiem tylko jedno: że moc miłości jest nieprawdopodobna, człowiek staje się wobec niej totalnie bezsilny. A gdy się kocha, to wszystko jest proste. W małżeństwie ważne jest przede wszystkim "przepraszam" oraz "kocham cię". Dla mnie jest to podstawa. Często obserwuję coś niebywałego: że mąż i żona są milsi dla obcych niż dla siebie. To dla mnie szokujące. Trzeba wydobywać z nas to, co piękne, a pomagają w tym te słowa.
Małgorzata ujawnia, że w Radosławie najwyżej ceni to, że potrafi zachować spokój w różnych sytuacjach. Rzeczywiście, wielu widzów Azja Express też go za to podziwiało. Szczególnie gdy Małgorzata była, jak sam to łagodnie określił, "znów w amoku".
Kobiecie potrzebna jest świadomość, że może polegać na mężczyźnie - tłumaczy najnowsza pani Majdan. Musi być ostoją spokoju, nie zawodzić, być wsparciem. Nie wyobrażam sobie męża histeryka, faceta niestabilnego emocjonalnie, kogoś, kto nie kochałby mnie i moich dzieci. Mam bardzo tradycyjne wyobrażenie o małżeństwie. Wzorem są dla mnie moi rodzice. Jestem żywiołową osobą, więc zdarza mi się dać ponieść emocjom. Radosław jest bardzo, bardzo cierpliwy, ale do czasu. Tylko my się nie gniewamy. Bardzo pilnujemy, żeby siebie nie obrażać. Nigdy nie słyszałam od męża przykrych słów. I bardzo ważne, żeby nie kłaść się spać pokłóconymi.
Na koniec Małgorzata powraca do swoich planów macierzyńskich.
Możliwe, że rodzina się powiększy - ujawnia w katolickim tabloidzie. A czy to będzie syn czy córka, nie ma żadnego znaczenia.
Przypomnijmy, że synowie Małgorzaty i Jacka Rozenka, 10-letni Stanisław i 6-letni Tadeusz, poczęci zostali z pomocą metody in vitro. Jej poglądy w kwestii zapłodnienia pozaustrojowego chyba nie do końca pasują do "katolickiego tabloidu"... Przypomnijmy: Rozenek o in vitro: "Mnie też proponowano modlitwę i naprotechnologię. To nie działa"