40-letni Robert Biedroń, który dwa lata temu został prezydentem Słupska, jest pierwszym w Polsce politykiem, który otwarcie mówi o swoim homoseksualizmie. Odkąd ujawnił swoją orientację, coraz częściej zaczął udzielać się w mediach i opowiadać w wywiadach o tym, jak trudno żyło mu się przed coming outem. Często żali się na to, że ludzie postrzegają go tylko przez pryzmat jego orientacji.
Najpierw ludzie widzą we mnie geja, dopiero potem człowieka lub prezydenta - stwierdził Biedroń w wywiadzie dla Wysokich Obcasów. Orientacja wyprzedza kompetencje. Z podobnymi problemami muszą sobie radzić kobiety. Kilka centymetrów między nogami decyduje o czyjejś roli społecznej.
Przy okazji przyznał, że nigdy nie chciał angażować się w życie polityczne. Jednak za sprawą sytuacji w Polsce i uprzedzeń do homoseksualistów, postanowił kandydować na prezydenta Słupska. Został politykiem, bo jak wyznał, chce "żyć godnie".
Ja nigdy nie udaję - powiedział. Nigdy też nie prowadziłem życia publicznego, aby zostać posłem lub prezydentem miasta. Politykuję z prostego względu – chcę żyć godnie. A to cholernie trudne, gdy jest się gejem i ateistą. Dlatego postanowiłem zmieniać rzeczywistość. Jako ateista nie wierzę, że będę miał kiedyś drugą szansę. Pod koniec życia zamierzam powiedzieć sobie z czystym sumieniem: "Robert, zrobiłeś wszystko, aby żyć na własnych warunkach. Nie dałeś się ubrać w za ciasny garnitur. Nie pozwoliłeś napisać innym scenariusza twojego życia".
Na co dzień polityk musi mierzyć się z nieprawdziwymi plotkami na swój temat. Tak było w przypadku wprowadzenia do szkół "tęczowych piątków". Kontrowersyjny pomysł przypisywano właśnie Biedronowi. Mimo to sam zainteresowany uważa, że edukacja na temat społecznej tolerancji przydałaby się w polskich szkołach, ponieważ w "podręcznikach wciąż można przeczytać, że homoseksualizm jest zaburzeniem i powoduje choroby".
Po pytaniach na sesji zacząłem się zastanawiać, czy nie wprowadzić tęczowego dnia - przyznał. Bo co jest złego w rozmowie o szacunku do osób różnej orientacji? Zwłaszcza jeśli w podręcznikach szkolnych można nadal przeczytać, że homoseksualność jest zaburzeniem. Że związek partnerski powoduje choroby. Ci radni w paranoi nieświadomie podsuwają mi ciekawe pomysły. Bo ich interesują proste, zwłaszcza ideologiczne tematy. O sprawach skomplikowanych mówią niewiele. I nigdy nie przyczepiliby się do tęczowych piątków albo oświetlenia, jeśli nie opowiedziałbym kiedyś o swojej orientacji. Nie ucieknę od bycia gejem. Nawet nie zamierzam tego robić.
Według Biedronia odmienna orientacja spowodowała, że społeczeństwo postrzega go tylko w jednej kategorii. Jednak dzięki swoim poglądom zyskał spore grono zwolenników.
Staram się edukować, oswajać ludzi z różnorodnością i równością. Chyba się udaje, bo każdego dnia słyszę: "Kiedyś pana nie lubiłem. Był pan radykalny. Ale dziś zmienił się pan i szanuję wszystko, co pan robi" albo "Jeszcze niedawno traktowałam pana jako krzykliwego geja. A teraz się pan uspokoił". To miłe, ale też paradoksalne. Bo ja naprawdę nie widzę zmiany w sobie.
40-letni polityk uważa, że potrafi zmieniać świat na lepsze, a dzięki niemu "mija strach i uprzedzenia". Jak wyznał, tylko w Sejmie "nie może pozbyć się łatki geja". Mimo to cieszy się ze swojej medialności, bo łatwiej może dotrzeć do osób, którym polityka jest zupełnie obojętna.
Czasami medialność mnie krępuje, bo wszyscy patrzą mi na ręce - skwitował. Tym bardziej że jestem pierwszym homoseksualnym prezydentem nie tylko w Polsce, ale też w całej Europie Środkowo-Wschodniej. To budzi zainteresowanie ludzi i mediów. Gdybym był heterykiem, znowu nikt by się mną nie przejął.
