Azja Express, czyli telewizyjny wyścig liczący pięć tysięcy kilometrów i trwający prawie miesiąc, prowadzący przez cztery azjatyckie kraje: Wietnam, Laos, Kambodżę i Tajlandię dobiega właśnie końca. W konkurencji pozostały tylko trzy pary: Iza Miko z Leszkiem Stankiem, Agnieszka Włodarczyk z Marią Konarowską oraz Michał Żurawski z Ludwikiem Borkowskim, których Pascal Brodnicki na pożegnanie nazwał "największymi cwaniakami programu".
Radość sześciorga uczestników rozwiała prowadząca Agnieszka Szulim, wyjaśniając, że jedna z par odpadnie tuż przed wielkim finałem. Wyścig rozpoczął się w Wat Maha That. Uczestnicy musieli dotrzeć do oddalonego o 3 kilometry postoju riksz, a potem dojechać nimi do wyznaczonego miejsca.
Okazało się, że wszystkie riksze są uszkodzone.
Ledwo przejechaliśmy parę metrów, pedały się przekręciły - wyjaśnił Ludwik. Po prostu Ludwik ma tyle pary, że rozwalił tę rikszę - dodał Michał. Trochę się w hulajnogę bawiliśmy, ale nie odpuszczaliśmy.
Maria i Agnieszka, która podjęła się pedałowania, także miały problemy. Maria próbowała ułatwić zadanie, odciążając środek rikszy, jednak nie na wiele się to zdało. Nasz riksza była chora - tłumaczyła Konarowska. Wyraźnie niedomagała. Agnieszka, ja tu wiszę za tą rikszą, z tyłkiem wypiętym. Mam się zamknąć?
Tak, zamknij się. Coś sobie w nogę zrobiłam, chyba w nerw się uderzyłam - poskarżyła się Włodarczyk. To był duży test dla naszej przyjaźni.
Kolejne zadanie polegało na udzieleniu odpowiedzi na nagrane na tabletach pytania uczestników, którzy już odpadli z programu. Jako pierwsi wykonali je Michał i Ludwik. Następnie musieli znaleźć muzeum smoka, znajdujące się w Suphamburi, oddalonym o 60 kilometrów.
Jak już jesteśmy w samochodzie i jedziemy, to jest jak narkotyk, stary - wyznał Michał.
Na wszystkie pytania odpowiedziałyśmy bezbłędnie - pochwaliła się Maria.
Ona i Agnieszka dotarły na metę krótko po Michale i Ludwiku. Gra o amulet rozegrała się między tymi dwiema parami. Polegała na pokonaniu toru przeszkód w dwuosobowym stroju smoka.
_**Jak nam każą to ubrać, to wolisz wąchać mój tyłek, czy nosić głowę?**_ - zapytał Ludwik. Było akurat ponad 40 stopni, naprawdę wykańczające kondycyjnie zadanie.
Że byłyśmy smokiem to za dużo powiedziane - skomentowała Maria. Ja na przykład byłam dupą. Agnieszka powiedziała, że byłam najlepszą dupą, jaką kiedykolwiek miała.
Amulet o wartości pięciu tysięcy wygrały Agnieszka i Maria. W drodze do Bangkoku uczestnicy musieli nauczyć się jego oryginalnej nazwy.
Ja nie umiałem się tego nauczyć, więc pomyślałem, że trudno, odpadamy z programu - wyznał Michał. Na szczęście Ludwik mi podpowiedział, żeby nauczyć się tej nazwy jak piosenki.
Ostatecznie opanowali pełną nazwę miasta, śpiewając ją na melodię kolędy _**Przybieżeli do Betlejem**_. Każda nieudana próba skutkowała pięcioma minutami opóźnienia. Jednak, ponieważ nikomu nie udało się za pierwszym podejściem, pięciominutowa strata nie miała większego znaczenia. Za to przedarcie się przez jedno z najbardziej zatłoczonych miast świata okazało się niełatwym zadaniem. Maria z Agnieszką oraz Leszek z Izą postanowili pójść piechotą. Michał i Ludwik, zachwyceni urodą kobiety, która zdecydowała się ich podwieźć, postanowili pozostać w samochodzie.
Nasza pani kierowca była nie tylko bardzo ładna i miała na imię Cherry, to jeszcze okazała się mistrzynią jeżdżenia w korkach - ujawnił Michał. Czuję, że zwycięstwo jest blisko. Może tego po nas nie widać, ale my już jesteśmy wykończeni tym miesiącem.
Strategia okazała się skuteczna i ostatecznie oni, jako pierwsi, dotarli na metę etapu w Lumpini Park. Leszek i Iza przybyli jako trzeci i nie dostali się do ścisłego finału. Swoje amulety przekazali, jak wyjaśnił Stanek "chłopakom, bo oni najzacieklej o nie walczyli i im się to po prostu należy, jak psu buda".
To, co przeżyliśmy, było tak magiczne, że wszyscy powinni nam zazdrościć - skomentował jeszcze na odchodne.
Następny dzień rozpoczął się od zadania polegającego na wykonaniu serii zdjęć, ściśle według instrukcji organizatorów. Uczestnicy musieli przemierzyć prawie całe miasto, szukając świątyń Wat Suthat i Wat Rakhang, targu kwiatowego, miejskiej loterii i baru karaoke, w dodatku nakłaniając ludzi, żeby pozowali do zdjęć w różnych dziwnych pozycjach. Michał i Ludwik musieli na przykład namówić trzech policjantów, by pozowali do zdjęcia na jednej nodze. Ostatecznie postanowili nagiąć regulamin.
To tak jakby poprosić policjanta na Rondzie ONZ, by ściągnął gacie i przez 50 minut stał z gołym tyłkiem - wyjaśnił obrazowo Michał. Stary, czapki kupujemy na bazarze, piszemy "police" i znajdujemy trzech gości, którzy w nich zapozują na jednej nodze z uśmiechem. To była desperacja.
Michał zakończył etap nieszczęśliwie, rzucając się na kamienną posadzkę świątyni.
Chciałem zaszpanować jaskółką, ale Budda mnie trzepnął, bo zapomniałem, że się nie biega w świątyni i teraz mam sześć szwów na brodzie - wyznał do kamery. A tak sobie obiecywałem, że zakończę ten wyścig bezpiecznie.
Zadanie na targu kwiatowym polegało na slalomie w koszu, prowadzonym przez drugą osobę z pary, mającą zasłonięte oczy. Osoba siedząca w kosztu musiała w trakcie wyścigu skompletować ze straganów rzeczy według zapamiętanego spisu, między innymi orzech kokosowy.
Napij się kokosa - poradził Ludwik Michałowi. Po kokosie jaja robią się słodkie. Szkoda czasu - skomentował Żurawski. Tam na tym targu to była masakra po prostu. Dziewczyny poleciały po bandzie, jeśli chodzi o emocje.
Włodarczyk i Konarowska, które przyjaźnią się od lat, w przeciwieństwie do na przykład Renaty Kaczoruk i Weroniki Budziło, które widziały się wcześniej "może ze trzy razy", uznały udział w Azja Express za test dla swojej przyjaźni.
Ja myślę, że z nikim innym to by nie poszło - wyznała Maria. Tylko z Agnieszką. Jesteśmy dopasowane na maksa. Popłakałam się, jak sobie pomyślałam, że może to ostatni raz złapałyśmy stopa.
Myślę, że też jesteśmy krytyczne wobec siebie. Myślę o nas, że jesteśmy ślamazarami, ale może nas nie doceniam - skomentowała Włodarczyk. Może dopiero jak usiądę przed telewizorem, to zobaczę, jaką drogę przeszłyśmy.
Tymczasem Michał nauczał Ludwika o życiu.
Jak jeszcze raz spytasz o drogę kobietę, to ci przypierdolę - zapowiedział. Baby są, wiadomo, do wystrzelania. Kobiety są, wiesz, do czego. Do rodzenia dzieci, stania przy garach i bycia posłusznymi**.**
(Pudelek pozdrawia żonę Michała, Romę Gąsiorowską)
Najtrudniejsze chwile czekały jednak na uczestników w hotelu. Pełni obaw oczekiwali kolejnego zadania i kiedy do ich pokoi dotarły tajskie masażystki, nie uwierzyli, że to się rzeczywiście dzieje.
Pewnie będziemy musieli nauczyć się masażu - przepowiedział ponuro Michał. Albo podczas tego masażu mogliby nas na przykład uśpić i wtedy kapota.
Nie było jeszcze Agnieszki, gdzie jest Agnieszka? To jest jakiś podstęp - pytała Maria.
Okazało się, że nikt się nie pomylił. W połowie masażu zadzwoniła Szulim z informacją, że uczestnicy mają się natychmiast pakować i szukać złotej flagi z gongiem. Kto pierwszy w niego uderzy, wygra. W ten sposób nie sprawdziło się proroctwo Marii, że poprzedni załapany samochód był ostatnim.
Nie udało im się jednak dotrzeć na metę pierwszym. Pierwszy sezon programu Azja Express wygrali Michał Żurawski i Ludwik Borkowski. Na mecie wszyscy się popłakali, albo przynajmniej byli bliscy łez. Dziewczyny pokazały, że potrafią przegrywać w klasą.
_**Należało wam się**_ - powiedziała Włodarczyk. Tylko już nie rób jaskółek na podłodze. Zabierzecie nas, mam nadzieję, na jakąś krewetkę?
Kolejny sezon Azja Express rozegra się prawdopodobnie w Indiach. Jak zapewnia TVN, ustawiają się już kolejki chętnych.