Wczoraj wieczorem TVN wyemitował finałowy odcinek Azja Express. Zgodnie z przewidywaniami wielu widzów, program wygrali Michał Żurawski i Ludwik Borkowski. Przeważały opinie, że była to zasłużona wygrana. Wątpliwości budził jedynie styl, w jakim tego dokonali. Michał wielokrotnie podkreślał, że jest szowinistą. Nie wydawało się też oczywiste, czy odnajduje się w azjatyckiej kulturze. Zwłaszcza odkąd biegając po buddyjskim klasztorze w 5. odcinku groził, że "zaraz spali tę budę".
Entuzjazmu nie wzbudziły też wygłoszone w Bangkoku uwagi Michała na temat kobiet. Karcąc Ludwika za pomysł pytania mieszkanek stolicy Tajlandii o drogę, wyjaśnił, że "te baby są do wystrzelania".
Kobiety są, wiesz, do rodzenia dzieci, stania przy garach i bycia posłusznymi - wytłumaczył nowy gwiazdor TVN-u.
Nie wyjaśnił bliżej, czy mówi o kobietach ogólnie czy o kobietach w Azji, a nawet jeśli tak, to czy naprawdę brzmi to zabawnie.
Żurawski postanowił się z tego wytłumaczyć dzisiaj w Dzień Dobry TVN. Wyjaśnił, że stał się, drugą po Renulce, ofiarą montażystów. Kaczoruk też na nich zwalała winę za to, co mówiła przed kamerą.
Te szowinistyczne, homofobiczne historie, które wypłynęły... No, jestem chamem, cóż mogę na to poradzić, nie potrafię tego kontrolować - narzekał w telewizji. Wczoraj mi ciary po plecach przeszły, jak usłyszałem sam siebie, to, co powiedziałem na temat kobiet. Ale z drugiej strony były to rzeczy totalnie wycięte z różnych fragmentów. Telewizja ma to do siebie, że wycina. To są rzeczy często wyciągnięte z kontekstu.
My mamy coś takiego, że na pokerze czasem toczymy taką ironiczną, cyniczną grę. Dla osób inteligentnych są one proste do odczytania. A dla osób mniej inteligentnych jest to coś bardzo wprost nieprzyjemnego. Nie chciałem się tłumaczyć, ale się tłumaczę. To jest jedyna rzecz, na której mi zależy - żeby nie wyjść na jakiegoś mizogina. No niestety, biedna Roma.