Dzisiaj Sejmowa Komisja Regulaminowa zajmie się sprawą uchylenia immunitetu posłowi PiS Łukaszowi Zbonikowskiemu. We wrześniu ubiegłego roku żona polityka partii rządzącej zgłosiła na policji, że ukradł jej telefon i dotkliwie pobił. Według raportu poseł bił Monikę Zbonikowska po głowie. Potem doszło do kolejnego pobicia, które nękana żona nagrała komórką. Rok temu media ujawniły jego romans z posłanką PiS-u i opublikowały SMS-y, które wymieniali kochankowie. Na dodatek na jaw wyszło, że zarabiając ponad 12 tysięcy złotych Zbonikowski na dwie córki płaci tylko... tysiąc złotych alimentów.
W najnowszym wywiadzie z Faktem żona posła wyjaśnia, dlaczego zdecydowała się za pierwszym razem na wycofanie pozwu. Miała nadzieję na ugodę i uniknięcie medialnego rozgłosu:
Mogłam dużo wcześniej doprowadzić do jego oskarżenia, ale łudziłam się, że uda nam się pokojowo porozumieć i nie wywlekać na światło dzienne prywatnych spraw. Byłam naiwna. Zawsze byłam mu wierna, zaufałam mu i latami znosiłam jego opryskliwość i poniżanie przed naszymi znajomymi. W tym czasie przez kilka lat on regularnie mnie zdradzał i latami kłamał. Nie chcę pozbawiać go majątku, ograniczać praw rodzicielskich. Chcę jedynie spokoju.
Odkąd triumfalnie ogłosił na Facebooku, że partia ponownie przyjęła go w swoje szeregi, przy okazji dołączając decyzję z podpisem Jarosława Kaczyńskiego, życie moje i dzieci stało się koszmarem. PiS nie przyznaje się, że nie ma na niego wpływu, ale tym bardziej powinni szybko pozbawić go immunitetu, by mógł dowieść swojej niewinności. Łukasz posunie się do wszystkiego, by błaganiem, podstępem, być może nawet szantażem, wymusić na kolegach, by kryli jego występki. Czy to normalne, że mimo wszystkich afer z jego udziałem i tego, że dwukrotnie na mnie napadł, żaden z 234 posłów PiS nie miał odwagi wypowiedzieć się w tej sprawie?
Monika Zbonikowska uważa, że mąż wykorzystał ją w kampanii, aby stworzyć obraz "idealnej rodziny". W międzyczasie miał kilka kochanek. Uważa, że PiS chroni swojego posła, gdyż "trzy miesiące zajęło zwołanie komisji regulaminowej":
Przed wyborami działacze PiS mówili, że dla człowieka o takiej moralności nie ma miejsca w partii. Zapowiadali, że wyciągną wobec niego konsekwencje, grozili procesami za prowadzenie kampanii wbrew partii, apelowali w liście do mieszkańców, by na niego nie głosować. Jednak, kiedy cudem udało dostać się mu do Sejmu, wszyscy nabrali wody w usta.
_**Był agresywny, ubliżał mi nawet przy dzieciach. Z**resztą, nawet wtedy, kiedy jeszcze byliśmy razem, nie szanował mnie, np. w ostatnich dniach mojej ciąży za pieniądze podatników pojechał do Paryża, prawdopodobnie z kochanką… O życiu żony cynicznego polityka mogłabym napisać książkę..._
Boję się, że znowu mnie pobije, a wszyscy odwrócą się ode mnie. Bo przecież on jest posłem partii rządzącej, a ja zwykłym obywatelem - dodaje.