Berlińczycy próbują otrząsnąć się po tragicznym zamachu terrorystycznym, do którego doszło w poniedziałek wieczorem. Niezidentyfikowany do tej pory mężczyzna porwał polską, załadowaną ciężkim metalem ciężarówkę i wjechał nią w tłum na świątecznym jarmarku. Przez cały wtorek policja próbowała ustalić ciąg wydarzeń, które doprowadziły do tragedii. Okazało się, że zatrzymany podejrzany Pakistańczyk jest niewinny, a uzbrojony i niebezpieczny bojówkarz Państwa Islamskiego nadal jest na wolności i może planować kolejne działania.
Wczoraj przeprowadzono także sekcję zwłok kierowcy polskiej ciężarówki, kuzyna jej właściciela. Ciało mężczyzny znaleziono na fotelu pasażera - został zastrzelony, ale miał też wiele ran kłutych. Zobacz: Właściciel ciężarówki z berlińskiego zamachu: "Rany kłute były widoczne. WIDAĆ BYŁO, ŻE KIEROWCA WALCZYŁ"
Choć autopsja wykazała, że mężczyzna walczył o życie przed śmiercią, śledczy ustalają, w którym momencie doszło do szarpaniny i morderstwa. Dziennik Bild przytacza wyniki sekcji i komentarze policjantów, z których wynika, że Polak żył jeszcze w momencie, gdy terrorysta wjechał ciężarówką w tłum. Prawdopodobnie w ostatnim momencie rzucił się na niego, żeby zapobiec tragedii.
Najwyraźniej terrorysta wyciągnął nóż i dźgnął go kilka razy, bo Polak złapał za kierownicę, by ratować ludzkie życie - twierdzi Bild.
Wynika z tego, że polski kierowca został zastrzelony, gdy ciężarówka potraciła ludzi i się zatrzymała. Dopiero wtedy terrorysta użył broni, z którą potem uciekł. Niemieckie służby zapewniają, że Polak był jedną z ofiar zamachu i z pewnością nie prowadził pojazdu w trakcie tragedii.