Tegoroczna sylwestrowa noc na długo zostanie w pamięci mieszkańców Ełku. W jednym z tamtejszych barów z kebabem doszło do tragedii, gdy dwóch napastników próbowało wyjść z lokalu bez płacenia za napoje, a jeden z nich miał wrzucić do środka petardę.
To spowodowało gwałtowną reakcję kucharza, który wybiegł za napastnikami z nożem i jednemu z nich, 21-letniemu Danielowi R. zadał ciosy, które okazały się śmiertelne. Po całym wydarzeniu bar został w akcie zemsty i wściekłości zdemolowany przez mieszkańców miasta.
Kucharz okazał się z pochodzenia Tunezyjczykiem. Wraz z nim aresztowano jeszcze właściciela lokalu, obywatela Algierii. Sąd Rejonowy w Ełku zdecydował dziś, że podejrzany trafi na trzy miesiące do aresztu. Na sądowym korytarzu mężczyzna ze łzami w oczach przekonywał, że nie zamierzał nikomu zrobić krzywdy i całe zdarzenie również dla niego jest szokiem.
Broniłem się, ja brałem tego noża w strachu. Takiej nawet jak była reakcja nie pamiętam. Nawet nie wiedziałem jak mu uderzyłem - tłumaczył przed kamerami Polsat News. A ja płaczę właśnie dla niego, że ktoś umarł. W szoku jestem, że ktoś umarł. Ja nigdy nie chciałem, żeby ktoś zabić.
Posiedzenie sądu odbywało się za zamkniętymi drzwiami. Adwokat Tunezyjczyka już zapowiedział, że złoży zażalenie na decyzję sędziego.