Od kilku dni Mateusz Kijowski jest coraz mocniej krytykowany przez innych działaczy KOD-u. Gdy na jaw wyszło, że wypłacał sobie na firmę po 15 tysięcy złotych miesięcznie, w dodatku unikając komornika ścigającego go za alimenty, ludzie pracujący dla niego za darmo uznali, że mają już dość. Okazało się na przykład, że samemu utrzymując się ze zbiórek odmawiał nawet drobnej pomocy naprawdę potrzebującym działaczom. Jeden z założycieli KOD-u zdradził też, że już na początku wybierał pieniądze z puszek, żeby kupić nowego iPhone'a.
O kulisach zarządzania KOD-em opowiedział także Włodzimierz Radwaniecki, szef Straży KOD Pomorskie. W rozmowie z Wirtualną Polską nie szczędzi Kijowskiemu gorzkich słów i apeluje o zmianę lidera:
Jego wina jest niepodważalna. Ale to my sami pozwoliliśmy mu się omamić. To my "wybraliśmy" na naszego lidera nikogo. I to członkowie KOD bałwochwalczo śpiewali "przez miasta i wioski prowadź nas Kijowski". Chcąc bronić demokracji pozwoliliśmy na rozwinięcie w naszym własnym środowisku kultu jednostki godnego PiS czy Radia Maryja - opowiada.
W międzyczasie stało się jasne, że Mateusz uwierzył w swoją wielkość, nieomylność i misję dziejową. Kompletnie zbojkotował zarząd i jego uchwały. Celowo, będąc jedynym upoważnionym, nie zwoływał posiedzeń, czym łamał postanowienia statutu.
Jesienią niektórzy członkowie nieśmiało zaczęli dopytywać się o finanse KOD, szczególnie o rozliczenie pieniędzy zebranych przez Społeczny Komitet. Karmiono ich obietnicami o rozliczeniu w październiku, później listopadzie, grudniu. A do drzwi zarządu pukali wierzyciele wciąż czekający na opłacenie faktur. Nie przeszkodziło to zausznikowi Mateusza, wbrew postanowieniom zarządu, zrobić rozbuchaną imprezę 11 listopada, która skończyła się kompletną klapą medialną i finansową. Zaproszone zespoły grały dla garstki warszawskich strażników KOD, którzy musieli marznąć "z urzędu". Wielki dodatkowy telebim służył tylko jako oświetlenie kawałka parku. W końcu miarka się przebrała i ktoś doniósł o wszystkim do mediów.
_**Proszę zwrócić uwagę, że wszystkie imprezy KOD w Warszawie są od jakiegoś czasu fakturowane przez jednoosobową działalność gospodarczą. Trzeba dobrze sprawdzić, czy komitet społeczny KOD oprócz faktur spółki MKM ostro nie przepłaca za sceny, nagłośnienie i wszystko inne. To moim zdaniem może być przyczynek do kolejnej wielkiej afery, a faktury to tylko wierzchołek góry lodowej.**_
Radwaniecki zwraca uwagę, że Kijowski wypłacił sobie prawie 10% wszystkich pieniędzy zebranych w całej Polsce przez wolontariuszy KOD-u. Żaden z nich o tym nie wiedział.
Osoba, która od samego początku karmi opinię publiczną kolejnymi blamażami nie może nas reprezentować. On twierdził, że nie ma z czego żyć, tymczasem otrzymał prawie 10 proc. środków zebranych przez nas w skali całego kraju! Co więcej, pani Magdalena Kijowska jest pełnomocnikiem zarządu - po co tworzyć taki nepotyzm? Trzeba z tym skończyć - mówi.
Może byliśmy naiwni, ale sądziliśmy, że Mateusz Kijowski działa w dobrej wierze. Im dłużej to wszystko trwało, tym szybciej otwierały się nam oczy. Najpierw sprawa zakupu nowego iPhona, a później laptopa - i jak twierdzą wtajemniczeni - także nowego telefonu dla żony. Wszystko za pieniądze ofiarowane przez ludzi na naszych wiecach. Później wylot na spotkanie w USA. Mateusz przyszedł do zarządu z prośbą o pieniądze, bo miał "trudną sytuację materialną". Dostał 10 tys. zł. Wie pan o czym się dowiedzieliśmy po fakcie z mediów? Że zabrał na wycieczkę małżonkę, która ponoć była mu potrzebna jako tłumacz przysięgły. A co on tam jakieś umowy międzynarodowe podpisywał?
Niestety nie liczę na to, że Mateusz Kijowski okaże się człowiekiem honoru i odejdzie sam. On już nie ma żadnej siły przyciągania, jako lider przegrał podczas grudniowych manifestacji pod Sejmem, gdy odsyłał ludzi do domu. To człowiek, który nie wyjdzie z nami na barykady.
Cały wywiad możecie przeczytać tutaj: Działacz KOD- u zdradza kulisy pracy Kijowskiego: "Zabrał żonę na wycieczkę do USA"