Beata Tadla rok temu pożegnała się z telewizją publiczną jako jedna z pierwszych ofiar "dobrej zmiany”. Dziennikarka twierdzi, że spodziewała się zwolnienia od czasu wywiadu, który przeprowadziła z Andrzejem Dudą, wówczas jeszcze kandydatem na prezydenta. Przypomnijmy: Tadla o Dudzie: "Nie spotkałam wcześniej człowieka, który byłby tak strasznie zdenerwowany, cały się trząsł!"
Po odejściu z TVP napisała książkę Czego oczy nie widzą, wydaną w listopadzie zeszłego roku. Oprócz kulis telewizji publicznej opisuje tam również swoje relacje z psychofanką, która twierdzi, że jest jej matką. Zaczęło się jeszcze kiedy Tadla pracowała w Wiadomościach.
Dostaję list. Autorka najpierw wyjaśnia, że od Władimira Putina wie o tajemnym przesłaniu dla świata, a potem dopisuje, że informuje o tym właśnie mnie, gdyż jestem... jej córką - wspomina w książce Tadla.
Autorka listu, którą dziennikarka nazywa ciepło "panią Danusią" wyjaśniła, że kiedy Beata przyszła na świat, rosyjski agent podmienił ją w szpitalu. Początkowo Tadla ignorowała listy, ale na adres redakcji Wiadomości przychodziły kolejne. Jeden z nich zawierał banknot 20-złotowy z dopiskiem, że to na czekoladę dla wnuka. Czyli syna Beaty. Następnie zaczęły przychodzić paczki.
Redakcja się podzieliła: jedni mówili, że nie wolno otwierać, bo może bomba, ale większością, w tym mną, pokierowała ciekawość - pisze dziennikarka. Postanowiliśmy sprawdzić, co jest w środku. W pierwszej paczce były znoszone ubrania - sweterki, płaszcz, bielizna oraz używane pluszaki. W drugim - książeczki dla dzieci i przeterminowane słodycze. A w trzecim - sztuczny kożuszek. Myślałam o tej biednej, pewnie samotnej, może chorej kobiecie. Inni przekonywali, że to wcale nie musi być kobieta, tylko jakiś szaleniec, który czeka właśnie na reakcję, a gdy go odnajdę, to zaczai się na mnie i czort wie, co zrobi.
Przeprowadzając się z Jarosławem Kretem do nowego domu na strzeżonym podwarszawskim osiedlu, Tadla zadbała o to, by nikt, poza najbliższymi, nie poznał ich adresu. Krótko potem straciła pracę w Wiadomościach, więc kontakt z "panią Danusią" się urwał.
Nie na długo: odkąd Tadla zaczęła pracę w Nowa TV, znów można ją łatwo zlokalizować przez adres redakcji. Jak donosi Na żywo, żeby oszczędzić narzeczonej stresu, Jarosław Kret od kilku miesięcy sprawdza otrzymane przez nią przesyłki. Zadanie ma ułatwione, bo pracują razem.
Jarek chce chronić ukochaną. Gdy dowiedział się o nękającej ją osobie, bardzo się zmartwił i drży o jej bezpieczeństwo - ujawnia z rozmowie z tygodnikiem Na żywo znajomy Tadli. Boi się, by stalkerka się nie ujawniła. Troska o Beatę i opieka nad nią to jest jego priorytet.
**_
_**