Informacja o tym, że Mateusz "iPhone" Kijowski unika płacenia alimentów na trójkę dzieci obiegła media już w 2015 roku. Super Express podał wtedy, że znany działacz unika ich płacenia od lat i zalega już 80 tysięcy złotych. Sam zapewniał, że to "chwilowa trudność", którą wyjaśni i że "płaci tyle, ile może".
Bronił go wtedy Jacek Żakowski, przekonując, że dzieci są mniej ważne niż walka o demokrację: Żakowski broni Kijowskiego: "Mężczyźni zostawiają kobiety z dziećmi i idą na wojnę! Należy mu się szacunek!"
Niedawno okazało się, że w 2016 roku Kijowski mógł bez problemu płacić aimenty, gdyż zarabiał na KOD-zie 15 tysięcy złotych miesięcznie. Wypłacał je jednak przez spółkę, żeby oszukać komornika. Nie dość, że nie spłacił za nie długu, to nawet nie zwiększył sum przekazywanych na dzieci. Mimo że wszyscy wiedzą już, ile zarabia, twierdzi, że stać go tylko na 1210 złotych miesięcznie. To tylko 400 złotych na każde dziecko.
Dziennikarze Wprost twierdzą, że prawdziwy dług Kijowskiego jest ponad dwukrotnie większy, niż podano w mediach. Gdy podsumowano jego zobowiązania, wyszła suma... ponad 220 tysięcy złotych. Żeby ją spłacić, Kijowski musiałby wystawić KOD-owi jeszcze 15 faktur.
Znając stan jego finansów łatwiej zrozumieć, dlaczego aż tak trzyma się swojej posady i nie słucha apeli zarządu KOD-u: Zarząd KOD wzywa Kijowskiego do ustąpienia! "NIE ZWRÓCIŁ PIENIĘDZY ZA FAKTURY"
Na 220 tysięcy długu składa się ponad 95,5 tysiąca złotych wobec dzieci, o których mówi jego była żona, ale także dług na rzecz funduszu alimentacyjnego - ok. 75 tysięcy złotych - oraz kolejne 50 tysięcy m.in. za odsetki oraz opłaty egzekucyjne. Kwota ta rośnie z miesiąca na miesiąc.
Według wiceprezeski Stowarzyszenia Poprawy Spraw Alimentacyjnych Dla Naszych Dzieci, Katarzyny Stadnik, sprawa Kijowskiego pokazuje, że w Polsce istnieje przyzwolenie dla alimenciarzy. Lider KOD-u żalił się w wywiadach, że zasadzono mu "bardzo wysokie alimenty". W rzeczywistości musi płacić 700 złotych na każde dziecko. Średnia w Polsce wynosi niewiele mniej - 600 złotych.
Trzeba to powiedzieć wprost: każdy alimenciarz okrada własne dzieci: z marzeń, możliwości rozwoju, a często wręcz z podstawowych środków do życia - mówi Katarzyna Stadnik. Sprawa Kijowskiego pokazuje, że w naszym społeczeństwie panuje ogromne przyzwolenie na niepłacenie alimentów. Skoro nawet polityk z pierwszych stron gazet może nie płacić na swoje dzieci, to co dopiero zwykły Kowalski.