Ryszard Petru i jego "polityczna dziewica", Joanna Schmidt, wciąż tłumaczą się z sylwestrowego wyjazdu na Maderę. I nie tylko z niego - w zeszłym tygodniu Super Express i tygodnik W Sieci opublikowały informacje, z których wynika, że lider Nowoczesnej razem z posłanką odbyli kilka takich wyjazdów. Jak złośliwie zauważył tabloid, "przelecieli się przez pół Polski". Przypomnijmy: "Super Express" śmieje się z Petru i Schmidt: "PRZELECIELI SIĘ przez pół Polski!" Petru grozi procesem!
Ryszard Petru już zapowiedział pozew. Polityk domaga się... wpłacenia 50 tysięcy złotych na konto Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Taki sam PR-owy ruch zapowiedziała Schmidt, która w nowym wywiadzie tłumaczy, że po prostu "straciła czujność polityczną":
Jak ktoś mnie nie zna, to nie jest w stanie mnie obrazić. To prawda, straciłam czujność polityczną, bo wyjechałam w trakcie protestu. Ale ja wiem, że nic złego nie zrobiłam - opowiada w rozmowie z Onetem. Nadrobiłam swoje dyżury w Sejmie, m.in. w Wigilię i w Boże Narodzenie, a ten wyjazd był zaplanowany wcześniej i w klubie wszyscy o nim wiedzieli. Nie znali oczywiście szczegółów. Przeprosiliśmy tych z Polaków, którzy mogli poczuć się tym urażeni i sądzili, że albo protestujemy, albo siedzimy zamknięci w domu.
Naprawdę myśli, że chodziło o to, że "nie siedziała zamknięta w domu"?
Słyszałam takie opinie, że nie powinniśmy spotykać się z nikim, ani nawet wychodzić do sklepu - żali się posłanka. Jak byłam akurat w Poznaniu i odbierałam dzieci z jakichś zajęć, to też usłyszałam, że to źle, bo wszyscy teraz protestują. Przypominałam wtedy, że protest jest rotacyjny i każdy z nas wybrał, czy dyżuruje w święta, czy sylwestra. Mnie przypadła m.in. Wigilia. No cóż, przeciwnik zawsze wykorzysta taki moment. To była dla mnie lekcja brutalnej polityki. Ale czuję się po tym wszystkim wzmocniona i ta sytuacja tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że jestem we właściwym miejscu i we właściwym czasie.
Schmidt uważa, że publikacje Super Expressu oraz W Sieci są manipulacją, bo posłowie innych partii też wybierają się we wspólne podróże, ale nikt im tego nie wypomina. Przy okazji porównała siebie z Petru do... Krystyny Pawłowicz i Jarosława Kaczyńskiego:
Tak, bo jeśli wyciągniemy jakąkolwiek inną parę posłów z dowolnej partii - na przykład Krystynę Pawłowicz i Jarosława Kaczyńskiego - to na pewno znajdziemy co najmniej kilka wyjazdów, na których byli wspólnie. Przy czym nie dodamy, że na tych wyjazdach byli też inni posłowie PiS. To jest dokładnie taki mechanizm.