Pod koniec października w warszawskim sądzie zapadł wyrok w sprawie pierścionka zaręczynowego Doroty Rabczewskiej. Wart ponoć 225 tysięcy diament otrzymała od Emila Haidara, kiedy jeszcze się kochali i planowali ślub. Po rozstaniu piosenkarka nie chciała go dobrowolnie oddać. Musiał jej w tym pomóc sąd. Sprawa okazała się o tyle pilna, że w sprawę wtrącił się Urząd Skarbowy. W piśmie komorniczym poinformował Dorotę, że pierścionek nie należy ani do niej, ani do Emila, tylko do Skarbu Państwa. Podobnie jak reszta majątku Haidara został bowiem zajęty na poczet spłaty jego długu, wynoszącego obecnie, jak twierdzi źródło tabloidu, wraz z odsetkami, ponad 19 milionów złotych.
Mimo wyroku, nakazującego Dodzie zwrot pierścionka, piosenkarka ciągle zwlekała z wypełnieniem tego obowiązku. Były narzeczony zapewniał w mediach, że sprzedała diament po cichu. W tej sytuacji sędzia postanowił nasłać na nią komornika. Jak ujawnia Fakt, urzędnik odwiedził ją w piątek, jednak pierścionka nie znalazł.
Emil triumfuje w Fakcie, ciesząc się, że miał rację.
Ciągłe uniki pani Rabczewskiej jasno wskazywały, że od dawna pierścionka nie ma. Prawda w końcu wyszła na jaw - skomentował w tabloidzie.
To dopiero początek problemów Dody. Kolejnym krokiem będzie ściągnięcie z konta piosenkarki 192 tysięcy złotych. Na tyle bowiem wyceniono pierścionek zaręczynowy. Piosenkarka odmówiła skomentowania sytuacji.