Niewiele się mówiło o stacji TTV należącej do grupy TVN dopóki nie wyemitowano tam "prowokacji" Rafała Betlejewskiego. Dziennikarz w imię oglądalności podpuścił niczego nie podejrzewających bezrobotnych na udawanej rozmowie kwalifikacyjnej, proponując upadlające warunki zatrudnienia i pracę, która łamałaby prawo. Poniżeni i zgnębieni ludzie godzili się na coraz bardziej szokujące ustępstwa, które proponowano im małymi krokami.
Dotychczasowe "żarty" Betlejewskiego, m.in. ze zgwałconych kobiet, uchodziły mu płazem. Tym razem zainteresowały się nim organizacje broniące etyki mediów, a w końcu sprawa trafiła do radomskiej prokuratury, choć ostatecznie została umorzona.
Władze TTV w końcu doszły do wniosku, że Betlejewski nie pracuje na dobre imię stacji. Zrezygnowały z emisji kolejnego, piątego już programu Betlejewski. Prowokacje. Co więcej, z programu zniknie też jego audycja DeFacto.
Decyzję o zakończeniu programu po czwartej serii podjęliśmy z dyr. programową TTV, Lidią Kazen jeszcze wiosną 2016 roku - powiedział Betlejewski Wirtualnym Mediom. Trudno było nam już znaleźć tematy, które można by zrealizować w ramach formatu, który nie jest łatwy w realizacji. Stacja ma swoje plany programowe, ale ja ze swojej strony mogę dodać, że dla mnie było to bardzo ważne ale i bardzo trudne doświadczenie. Prowadzenie tego programu wymaga poświęcenia olbrzymiej ilości emocji i sam byłem zmęczony. Prawdę mówiąc chciałbym przez chwilę poprowadzić "Familiadę".
To bardzo dobrze, że Betlejewski nie wymyśla kolejnych "prowokacji" na siłę, bo jedno starcie z prokuraturą to i tak dużo. Czy w Familiadzie też by opowiadał "suchary" o ofiarach gwałtów?