Odkąd w Polsce rządy objęło Prawo i Sprawiedliwość, Jerzy Stuhr coraz chętniej wypowiada się w mediach na temat aktualnej sytuacji politycznej. 69-letni aktor otwarcie deklaruje swoją niechęć do zmian wprowadzanych przez Jarosława Kaczyńskiego, krytykuje też "dobrą zmianę". Choć artysta twierdzi, że jest "apartyjny i apolityczny", to nie chce pokazywać się w "nowej" Telewizji Polskiej, kierowanej przez Jacka Kurskiego.
Przypomnijmy: Jerzy Stuhr o Kurskim i "dobrej zmianie": "Ja się za życia z tymi panami nie dogadam. Inny humor, inna kultura"
We wtorek Stuhr udzielił wywiadu Justynie Pochanke w Faktach po faktach w TVN24. Aktor nie tylko niepochlebnie wypowiadał się na temat polityki PiS i prezesa partii, skrytykował też "pomylony patriotyzm", który ma dziś rządzić Polską. Opowiedział również, co sądzi o nadużywaniu "dużych słów", takich jak "patriotyzm" i "zmiana".
On stoi na pograniczu nacjonalizmu - stwierdził w programie na żywo. Tłumaczy się ludziom, że to jest uczucie patriotyczne (…) Zawsze mnie to bardzo drażniło, że jesteśmy w naszym patriotyzmie bardzo histeryczni. Boję słowa "narodowy", bo ono jest tak enigmatyczne i raczej ciągnące w stronę takiej etnicznej przynależności. Z tego narodu wychodzi prawdziwy Polak. Jak się decyduję na krytykę, to staję się nieprawdziwym Polakiem. A czasem nawet takim, który powinien stąd wyjechać (…) Boję się tego, że słowa "patriotyzm" i "zmiana" się strasznie zdewaluowały. Jako polonista mówię, że semantyka tych słów straszliwie straciła na znaczeniu. My sobie potrafimy wrócić do prawdziwych wartości Wyspiańskiego, Norwida, ale nasze dzieci, które nie mają tego oczytania, mogą mieć problem.
Kiedy prowadząca zapytała aktora, czy mógłby zagrać Jarosława Kaczyńskiego, artysta bez wahania stwierdził, że chętnie wcieliłby się w taką rolę.
Tak! - zapewnił. Szukałbym wzorów w postaciach Dostojewskiego, które niosły ze sobą ogromne emocje, ogromny ładunek energii, często kierowany w różny sposób. Ale gdybym miał wyciągnąć jakąś cechę pierwszą, to jest wzrok.
Jak wyjaśnił, Jarosław Kaczyński w jego kreacji zwracałby uwagę właśnie tym zmysłem:
Wzrok, którego bym się przestraszył. Tak bym chciał, żeby widz zareagował, bo w tym wzroku może się tlić mściwość - mówił. Ja w młodości miałem do czynienia z taką postacią. Może to za duże porównanie, ale częściowo to był Piotr Wierchowieński w "Biesach" Dostojewskiego w reżyserii Andrzeja Wajdy. Człowiek, który był opętany siłą anarchii i to opętanie reżyser bardzo w nas aktorach wyzwalał. Pamiętam tamto przedstawienie.
Stuhr przy okazji skrytykował nie tylko PiS, ale i całą klasę polityczną. Według niego obecne puste hasła polityczne sprawiły, że stracił "wiarę w deklaracje".
Ja nie jestem w stanie politykowi uwierzyć – przyznał. Było tak, że szedłem za ideą, na pewno w 1980 roku. A teraz coś takiego się wyrobiło, że co by ktokolwiek mówił, to ja nie wierzę. Straciłem wiarę w deklaracje. (…) Im bardziej będą mówić, tym bardziej będę nie wierzyć.
69-letni artysta wymienił także najgorsze, jego zdaniem, cechy Polaków jako narodu:
Jak się patrzy na swoje dziecko i widzi się swoje wady, to najbardziej boli. I ja mam takie poczucie w sobie, że to wielowiekowe bagatelizowanie prawa w tym kraju strasznie się mści. Ja to obserwowałem całe życie, jak usiłowano przekupić mojego ojca prokuratora za czasów "Solidarności", jak próbowano przekupić kolegów za "Solidarności". Obserwowałem falandyzację prawa i dzisiaj jego lekceważenie. A to implikuje. Jak się gardzi prawem, to od razu gardzi się drugim człowiekiem, bo można zrobić wszystko - tłumaczył. Druga cecha to niechlujstwo. Jesteśmy niechlujni. Dwa samoloty wpakować w jeden, przebić stare opony. Jesteśmy także niechętni obcym gościom, to jest nowe.
Stuhr w żartobliwy sposób odniósł się również do swojego wywiadu z 2015 roku, gdzie padły słowa o jego ewentualnym kandydowaniu na prezydenta.
Może to pod impulsem kwiaciarki krakowskiej powiedziałem, bo kwiaciarka krakowska mi tak powiedziała kiedyś: "Panie Stuhr, poszedłby pan na prezydenta. Wszystkie byśmy na pana głosowały, bo pan porządny człowiek jest" - tłumaczył. Ale to zdanie, pół żartem pół serio wypowiedziane oczywiście, było z dwóch powodów. Raz, że potrafiłbym wykorzystać zewnętrzną stronę ekspresji polityków, z podpatrywania. Dwa, że ja umiem wpływać na tłumy. Całe życie to robiłem. Nawet to czasem jest niebezpieczne, dlatego ja bym się do polityki nie mógł mieszać, bo to by trąciło, że ja mogę wykorzystywać moje umiejętności w jakimś innym celu niż artystycznym.
Przypomnijmy, że o swoich umiejętnościach "porywania tłumów" aktor mówi od lat: Stuhr o polityce: "Umiem mamić ludzi. Jakbym przemówił na rynku, to masy by poszły"