_
_
Halina Mlynkova od kilku lat desperacko próbuje wrócić do show biznesu. Niestety, nie pomógł jej w tym nawet mąż producent. Chociaż Leszek Wronka przez 10 lat odnosił sukcesy jako menedżer Ewy Farnej, z Haliny nie udało mu się zrobić gwiazdy. Na dodatek Farna zauważyła, że Wronka nie poświęca jej już tyle czasu co dawniej i zwolniła go ze stanowiska i prawa do pobierania 10 procent od jej zarobków.
Tymczasem Halina ciągle udowadnia, że stać ją naprawdę na wiele, by tylko wrócić na scenę. Udało jej się namówić Jacka Kurskiego, by pozwolił jej wystąpić na koncercie sylwestrowym w Zakopanem. Niestety, Halinę przyćmił Zenon Martyniuk, a zachwycony prezes TVP opowiadał potem w wywiadach, że nikt tak pięknie jak on nie śpiewa o miłości.
Zobacz: TVP zorganizuje galę... 25-LECIA DISCO POLO. Kurski: "Trzeba skończyć z pruderią i hipokryzją"
Czyli udział w sylwestrze Dwójki nie popchnął kariery Haliny do przodu. Nie dość, że producenci The Voice of Poland postanowili wymienić ją na Barbarę Kurdej-Szatan, to jeszcze stylistyka TVP wydaje się iść w biesiadno - patriotycznym kierunku. A Halina, odkąd rozstała się z Brathankami, wykonuje inny rodzaj muzyki.
Ponieważ nikt nie zamówił u Haliny występów, postanowiła sama zorganizować swój koncert - informuje w rozmowie z tygodnikiem Gwiazdy znajomy Mlynkovej.
Niestety, wyszło jak zwykle.
Choć bilety były wyjątkowo tanie, kupiło je niewiele ponad sto osób. Halina nie miała innego wyjścia, musiała resztę oddać znajomym - ujawnia źródło tabloidu. Ta sytuacja ją przybiła. Halina marzy o sukcesie. Wścieka się, że ludzie pamiętają tylko jej występy w Brathankami sprzed 14 lat, a nikt nie kojarzy jej nowych piosenek. Puszczają jej nerwy, gdy ktoś z sympatią nazywa ją Halinką i wspomina przebój Czerwone korale. Każe się do siebie zwracać per Halina i obrusza się, że folkowe przyśpiewki to już zamknięty etap w jej życiu.
_
_