Minęły dwa tygodnie od wypadku Beaty Szydło w Oświęcimiu. Według świadków i nagrań limuzyna premier nie była jechała na sygnale i nie miała uprawnień do przekraczania dozwolonej prędkości ani wyprzedzania na podwójnej ciągłej. Mimo to 21-latek, który uderzył w samochód swoim fiatem seicento usłyszał zarzuty spowodowania zagrożenia na drodze. Niejasne są też okoliczności składania przez niego pierwszych oświadczeń. Nie miał przy sobie prawnika a pojawiły się podejrzenia, że przyznał się do winy pod presją towarzyszących Szydło BOR-owców.
Po wypadku Szydło odwiedziła w szpitalu rannego BOR-owca, a do 21-letniego Sebastiana K. napisała tylko list. Motywowało ją to, że wypadek "stał się sprawą polityczną". Inaczej mężczyznę potraktowali internauci, którzy zorganizowali zrzutkę na nowy samochód dla niego. Choć planowali zebrać 5000 złotych, ostatecznie udało się osiągnąć ponad 150 tysięcy. Sebastian K. zapewnił, że tak duże pieniądze odda na cele charytatywne.
W sieci pojawiła się jednak informacja, że 21-letni Sebastian K. nie zobaczy ani złotówki z zebranej kwoty. Zaczęto udostępniać informację o tym, że organizator zbiórki Rafał Biegun zostawił je dla siebie.
Zbiórka na seicento dawno zakończona. Organizator zniknął z kasą - brzmiała udostępniana informacja.
Polsat News dotarł do mieszkającego w Anglii Bieguna, który twierdzi, że choć zbiórka już jest zakończona, wciąż spływają pieniądze od osób, które zadeklarowały pomoc. Zapewnia, że kwota zostanie przekazana Sebastianowi K., jak tylko zostanie ostatecznie zebrana na rachunku bankowym.
Zakończyłem zbiórkę, ale czekam aż spłyną wszystkie pieniądze. Jestem w stałym kontakcie z obrońcą kierowcy seicento - powiedział Biegun. Od rana siedzę przed komputerem i czytam te paszkwile. Najgorsze, że ludzie w to wierzą i komentują. A robią to osoby, które nie wpłaciły ani grosza. Pracuję, by utrzymać rodzinę, więc nie mam czasu, by non stop siedzieć na Facebooku, ale staram się codziennie udzielać na założonym "wydarzeniu". Nigdzie nie zniknąłem. Już nie mogę się doczekać, aż przekażę te pieniądze. Zrzucę wreszcie z siebie ten ciężar.
Organizator zbiórki ujawnił, że udało mu się zebrać jeszcze więcej pieniędzy niż wynika ze statystyk serwisu pomagam.pl, gdyż ludzie dosyłali składki m.in. pocztą. Od kwoty musi jeszcze odjąć 7,5 procenta zebranej kwoty, która idzie na opłacenie serwisu do zbiórek. Biegun ma nadzieję, że upora się ze swoim problemem do poniedziałku. Zapewnił też, że zadba o to, żeby prawnik Sebastiana K. potwierdził transfer w specjalnym oświadczeniu.
Myślę, że do tej pory rozmawialiśmy z 5 razy. Z tego co wiem, rodzina jeszcze nie zdecydowała, co zrobi z pieniędzmi. Prześlę je, gdy odezwie się mecenas. Umówiliśmy się tak, że rodzina kierowcy wyda wówczas oświadczenie. Ja nie będę publikował potwierdzenia przelewu, bo musiałby zasłonić część cyfr i ludzie i tak by nie uwierzyli.