Salar Farsi jest Irańczykiem, który od dziewięciu lat na stałe mieszka w Polsce. Napisał pracę magisterską na Uniwersytecie Warszawskim, a obecnie jest na ostatnim roku studiów doktoranckich. W międzyczasie otworzył w centrum stolicy kawiarnię Brunet Kafe, która od początku funkcjonowania jest obiektem ataków na podłożu rasistowskim.
W listopadzie zniszczono mi zamki w drzwiach. Niecały miesiąc później sytuacja się powtórzyła i dodatkowo porysowano mi witryny kawiarni - wylicza Irańczyk w rozmowie z serwisem Wawalove.
Jak relacjonuje, właściciel kawiarni potem znów wbito gwoździe w zamki, żeby uniemożliwić właścicielom i pracownikom kawiarni wejście do lokalu.
Na początku myślałem, że to po prostu zwykli chuligani - wspomina Farsi. Niestety po ostatniej sytuacji, która miała miejsce w ubiegły weekend jestem mocno zaniepokojony, żeby nie powiedzieć przerażony.
W nocy z 25 na 26 lutego nieznani sprawcy znów zdewastowali kawiarnię Irańczyka. Wandale grozili mu, że "jeśli nie opuści Warszawy w ciągu miesiąca, zostanie stracony".
Oprócz zniszczenia zamków i porysowania wszystkich witryn i okien kawiarni, zostawiono mi kartkę z groźbą, że jeśli nie opuszczę Warszawy w ciągu miesiąca, zostanę stracony - opowiada właściciel lokalu. Jestem uczciwie pracującym człowiekiem, zatrudniającym również dwie Polki. Jest mi niezmiernie przykro, że stałem się celem aktów wandalizmu o podłożu rasistowskim.
Właściciel Brunet Kafe boi się, do czego posuną się szantażyści.
Ktoś działa systematycznie, zwiększając intensywność swoich działań i zdecydowanie chce zatruć mi życie - podkreśla Irańczyk. W ciągu 5 miesięcy, czterokrotnie zniszczono moje mienie. Po tej groźbie nie czuję się bezpiecznie i obawiam się o swoje życie.
Sprawa została zgłoszona na policję. Jak twierdzi komendant Robert Szumiata z śródmiejskiej Komendy Rejonowej Policji w tej chwili trwają czynności procesowe i operacyjne.
Będziemy starać się zabezpieczyć monitoring, zakładając, że jest jakikolwiek zapis kamer, które obejmowałyby miejsce zdarzenia - powiedział Szumiata.
Jednak z tym może być problem: choć ulica Miodowa to centrum miasta, nie ma tam żadnego monitoringu.