Maria Peszek rok temu wydała płytę Karabin, na której śpiewa m. in o Polsce "podzielonej na A, B, C i D", "cięciu krzyżem jak brzytwą" oraz "szczuciu słowem i modlitwą". Piosenkarka nigdy nie ukrywała, że za większość zła na świecie wini religię. Trudno się więc dziwić, że rządy Prawa i Sprawiedliwości, chętnie powołującego się na "wartości katolickie" nie wzbudziły jej zachwytu. Zdaniem Peszek, obecna władza dzieli Polaków i nie pozwala im być szczęśliwymi.
Co to jest, że buduje się naszą tożsamość na tym słowie "narodowe"? To jest zgubne, przerażające, upośledzające i kompletnie nieliczące się z prawem jednostki do odrębności - narzeka w Newsweeku. [Obecna władza] to są tchórze, które nic własnego nie mają. Są miernotami, które nienawidzą każdego przejawu niezależności. Zgadzam się z Marią Janion, o ile dobrze ją rozumiem, że wspólnota według tej władzy ma być narodowa i wynikająca z Kościoła, oparta na bólu i cierpieniu. I z tej perspektywy jednostka, dążąca do własnego spełnienia i szczęścia jest w pogardzie. Mam plan wewnętrznej emigracji. I nie uważam, żeby to było egoistyczne, uważam, że to jest jedyna droga. Podstawowym obowiązkiem każdego człowieka jest przecież bycie szczęśliwym. Gdyby nasze społeczeństwo składało się z ludzi szczęśliwych, pogodnych, harmonijnych, gdyby dążenie do tego stanu było naszym obowiązkiem obywatelskim, to przecież wszystko by się udało. Nie krążylibyśmy dzisiaj tak straceńczo jak sępy nad narodowymi trupami.
Peszek wyjaśnia, że uświadomiła sobie na czym polega nieszczęście Polaków podczas inscenizacji Wesela. Jej zdaniem Stanisław Wyspiański już na początku zeszłego stulecia najtrafniej zdiagnozował potrzebę samoudręczenia się. Stąd, jej zdaniem, biorą się pomysły takie jak zmuszanie kobiet do rodzenia umierających dzieci, masakrowanie drzew czy wykopywanie z grobów ofiar katastrofy smoleńskiej.
Zostałam poproszona o odegranie roli Chochoła w senie finałowej. Wypowiada ostatnie słowa "Wesela": "Miałeś chamie złoty róg, miałeś chamie czapkę z piór, czapkę wicher niesie, róg huka po lesie, ostał ci się jeno sznur". Dlaczego nasz kraj nieustannie tańczy ten taniec? Dlaczego potrafimy się jednoczyć, kiedy jest nam coś zabrane, kiedy trzeba walczyć o wolność, a kiedy zabrane odzyskujemy, wszystko się rozpierdziela? - pyta retorycznie. Odkryłam, że ratunek jest nie w walce. Odrzucić Boga przede wszystkim. Moje skromne doświadczenie osobiste, które przeżyłam parę lat temu, polegające na tym, że sama biorę odpowiedzialność za to, czy jestem, czy nie jestem szczęśliwa, dało mi niesamowitą siłę. Według mnie społeczeństwo obywatelskie to zbiór jednostek wolnych, biorących odpowiedzialność za swoje osobiste szczęście, a nie oczekujących, że los, ksiądz, albo Bóg im coś załatwi. Ale żaden artysta ich do tego nie przekona...
Cóż, na pewno nie Peszek, która w szeregach prawicy nie jest raczej specjalnie lubiana. Zobacz: Senator PiS o występie Peszek: "BLUŹNIERCZY, ANTYPOLSKI i antychrześcijański!"