Istnienie naciągaczy matrymonialnych to popularne zjawisko, ale wykorzystywanie kobiet ze względu na ich chorobę jest wyjątkowo obrzydliwą praktyką. A zajął się nią 56-letni Zdzisław M., spawacz z Kaszub, który podaje się za... hrabiego i onkologa, który praktykuje niezwykłą metodę leczenia i diagnozowania raka. "Leczenie" oznaczało oczywiście seks z nim, za który oszukane chore kobiety jeszcze płaciły 1300 złotych!
O fałszywym hrabim Zdzisławie Myszkowskim zrobiło się głośno już siedem lat temu i był poszukiwany przez policję. Teraz znów jest aktywny, a doniesienia o jego oszustwach pojawiły się m.in. w Warszawie, Wrocławiu i Tychach. Sposób działania oszusta jest stały: podaje się za polskiego arystokratę, onkologa pracującego w szwajcarskiej klinice pod Genewą. Proponuje zdesperowanym kobietom leczenie za pomocą... orgazmów.
Jak donosi Gazeta Pomorska jedną z ofiar "hrabiego" była studentka medycyny, Daria D. Była przekonana, że jest arystokratą i milionerem, on zaś zapewniał ją, że wezmą huczny ślub, a sakramentu udzieli im sam kardynał Dziwisz. Zwieńczeniem wszystkiego miało być wesele za 200 tysięcy euro, tylko że najpierw "hrabia" potrzebował pożyczyć pieniądze od rodziny narzeczonej. Mężczyzna uciekł z nią do Hiszpanii i wtedy zgłoszono na policję oszustwo oraz zaginięcie kobiety. Jednocześnie pojawiały się kolejne doniesienia o oszukanych kobietach. W końcu został aresztowany i skazany na pięć lat więzienia. Wyszedł w czerwcu zeszłego roku.
Okazuje się, że przez tych kilka lat, które Zdzisław M. spędził w więzieniu ofiary przestały być tak łatwowierne w moc jego terapii. Najczęściej naciąga je na zakup telefonu komórkowego, a pójście do łóżka proponuje tylko tym najmniej bezkrytycznym - albo najbardziej zdesperowanym. Mężczyzna poluje na ofiary najczęściej w pociągach. Ma też szerszy wachlarz fałszywych tożsamości.
Przedstawiał się kobietom jako lekarz, teść Antonio Banderasa lub książę Marek Rey Ronkowsky La Valleta, spadkobierca Malty - relacjonuje magazyn Reporter. Z jedną z nich poszliśmy na policję. Funkcjonariusze 8 lutego próbowali urządzić na Zdzisława M. zasadzkę w Warszawie. To się nie udało, bo "książę" znów zbajerował tę kobietę, że sama wyprowadziła go z obławy.