Prowadzenie polowań oraz zmiany prawa ułatwiające życie myśliwym od lat budzą w Polsce emocje. Zwłaszcza, że w rządzie większość osób mających wpływ na kształt zmienianej ustawy to myśliwi-hobbyści. Najnowszy projekt poszerzenia terenów do polowań oraz pozwolenie na strzelanie z... rewolwerów skomentował ostatnio Piotr Kraśko.
Całkowicie nie rozumiem, jak można traktować myślistwo jako pasję, przyjemność, nie wiem, co to jest, chęć sprawdzenia się? - zapytał dziennikarz. Siedzenie z wielkim brzuchem na ambonie i pukanie ze swojej flinty do sarny ma dowodzić męskości?
Zobacz więcej: Kraśko o myśliwych: "SIEDZENIE Z WIELKIM BRZUCHEM NA AMBONIE i pukanie do sarny ma dowodzić męskości?"
Choć Kraśko skierował swoje pytania w eter na antenie radia, być może odpowiedź na nie zna minister Jan Szyszko. Wirtualna Polska ujawniła, że na początku lutego minister brał udział w polowaniu zorganizowanym w ośrodku hodowli bażantów w Grodnie pod Toruniem. Polityk nie namęczył się za bardzo, gdyż ptaki wypuszczano z klatek wprost pod jego lufę. Do zadań ministra środowiska należało tylko nacisnąć na spust i czerpać satysfakcję z hobby. Dla jego rekreacji zginęło... 500 ptaków.
Bażanty czekają w tych klatkach na wykonanie wyroku, a potem rzuca się je na strzał jak na strzelnicy - powiedział Wirtualnej Polsce były pracownik ośrodka.
Żeby nie ryzykować, że jakikolwiek bażant mógłby uciec Szyszce i popsuć zabawę, wszystkie ptaki są hodowane w niskiej klatce nakrytej siatką, przez co... nigdy wcześniej nie latały. Nie wiedziały też, że na pierwszy, niezgrabny lot pozwolono im, żeby mogły za chwilę zginąć w imię sportu. Ale żeby zachować pozory polowania w terenie, zwierzęta wypuszcza się spomiędzy drzew.
Klatki są schowane za drzewami. Wypuszcza jeden człowiek - tłumaczy informator. Normalnie bażant lata nisko, nad drzewami. Te są wyrzucane i szybują w górę, bo wcześniej w klatkach nie mogły tak latać. Pierwszy raz mogą się wzbić wyżej, przez co są łatwym celem i dostają kulkę.
Jeden z naganiaczy, którzy brali udział w wystrzelaniu pół tysiąca bażantów opowiedział, jaki był program spotkania. Ministra podjęto z honorami, a w lesie ustawiono dla niego ucztę.
To polowanie składało się z sześciu miotów, czyli rund - cytuje informatora Wirtualna Polska. Po czterech była przerwa na jedzenie. W lesie był dla myśliwych przygotowany pieczony dzik.
Na pociągnięciu za spust zabawa Szyszki się skończyła. Od zbierania zastrzelonych zwierząt ma ludzi. Jeden z nich z podziwem wspominał polowanie z zeszłego miesiąca.
Ustrzelili ponad 400 bażantów. Trzeba się było nabiegać, by je pozbierać - powiedział. Myśliwi płacą, to są ich bażanty, więc nie chcą, by uciekały. Skoro płacą, to mogą wystrzelać wszystkie.
Jeszcze kilka lat temu w Grodnie zwierzęta wypuszczano przed polowaniem, ale "za dużo uciekało".
OHZ (Ośrodek Hodowli Zwierzyny) to nazwa fikcyjna. Kiedyś w ośrodku była wylęgarnia i inkubatory. Bażanty były hodowane od małego i wypuszczane w teren. A teraz kupuje się je z przeznaczeniem na polowania - twierdzi były pracownik ośrodka. W październiku zaczynają się polowania. Do tego czasu bażanty przez kilka miesięcy są trzymane w wolierze i czekają na śmierć. To jest jak wykonanie wyroku.
To jest niehumanitarne i nie ma nic wspólnego z łowiectwem. To jak kłusownictwo i strzelnica, tylko za duże pieniądze. Poza tym na strzelnicy jest trudniej trafić do rzutki, niż tu do bażanta.