Wczoraj wieczorem Gazeta Finansowa opublikowała zaskakujące informacje na temat interesów prowadzonych przez Dodę i jej nowego chłopaka, producenta filmowego Emila Stępnia. Według dziennikarza gazety, Dorota i Emil mieli... wynająć gangsterów, żeby "uciszyć" byłego narzeczonego piosenkarki, Emila Haidara. Haidar miał wycofać pozwy sądowe i zapłacić Dorocie milion złotych. Rabczewska i Stępień, według Gazety Finansowej, mieli zapłacić za taką "usługę" 300 tysięcy złotych.
Dorota wszystkiemu zaprzeczyła i stwierdziła, że publikacje Gazety wynikają z "chorej wyobraźni" Emila. Przy okazji zdradziła, że ten cierpi na "uzależnienia od środków odurzających" i ma "zdiagnozowane medycznie problemy psychiczne". Zapowiedziała też proces.
Przypomnijmy: TYLKO U NAS: Doda ZAPRZECZA WSPÓŁPRACY Z GANGSTERAMI: "To pomówienie i WYNIK CHOREJ WYOBRAŹNI Emila Haidara!"
W dzisiejszym wydaniu Gazety Finansowej opublikowano szczegóły sprawy. Dziennikarze opisali dwie wizyty mężczyzn, którzy odwiedzili Emila Haidara w jego biurze. Do pierwszej doszło 20 grudnia ubiegłego roku - mężczyzna podający się za "Rafała" stwierdził, że Haidar ma dużo wrogów i może "stać mu się coś złego". Powinien więc załatwić sobie ochronę, którą Rafał jest w stanie zapewnić. Poza tym mężczyźni zażądali od Emila wpłaty miliona złotych zadośćuczynienia na konta Rabczewskiej, cofnięcia wniosku egzekucyjnego o wydanie pierścionka i wycofania się z pozwów.
Do drugiego spotkania doszło 10 dni później, już po tym jak sąd nakazał Emilowi zwrot pierścionka zaręczynowego. Tym razem wizyta przebiegała o wiele ciekawiej.
"Rafałowi" towarzyszyło trzech innych mężczyzn, którzy kazali Haidarowi podpisać stosowne oświadczenie. Gdy ten odmówił, "Rafał" stwierdził, że "i tak je podpisze". Były narzeczony Doroty miał wycofać pozwy do 5 stycznia, a do 10 stycznia wpłacić na jej konto milion złotych.
Podstawą miał być "akt notarialny z czerwca 2015 r.". Wcześniej, w grudniu 2016 r., pismo z wezwaniem do zapłaty takiej kwoty wysłała do Haidara sama gwiazda. Emil Haidar miał - zgodnie z treścią podsuniętego mu oświadczenia - zobowiązać się, że nie podejmie już nigdy żadnych działań prawnych przeciwko Rabczewskiej - pisze Gazeta Finansowa.
Jeden z uczestników rozmowy, "Bogdan", stwierdził, że "Doda ma na Emila kompromitujące materiały, nie zawaha się ich użyć i może mu się stać "dużo krzywdy"". Dalszą rozmowę przerwała policja, która aresztowała mężczyzn i skonfiskowała oświadczenie.
Gazeta Finansowa podaje, że gangsterzy to Marcin K. ("Rafał"), Bogdan P. ("Ben"/"Bogdan") oraz Cezary B. i Jarosław W. Mężczyźni mieli posługiwać się legitymacjami, z których wynika, że "zwalczają korupcję w Siłach Zbrojnych RP". Cezary B. nie przyznał się do winy i stwierdził, że na miejscu "miał stać i się nie odzywać". Był rzekomo ochroniarzem Marcina K., który zabrał go na akcję.
Marcin K., czyli Rafał, razem z Bogdanem P. zeznali natomiast, że wizyty w biurze Haidara dotyczyły... "walki z korupcją, dokładnie przyjmowania korzyści majątkowych przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy pana Jerzego Owsiaka".
Marcin K. zeznał, że sam jest dowódcą 1. Pułku Ułanów Krechowieckich, który "współpracuje w zakresie walki z przestępczością zorganizowaną na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, Ukrainy - Kresów Polskich II Rzeczypospolitej i terenie Stanów Zjednoczonych" - pisze Finansowa. (...) Dodał, że on sam jest w "ciągłej łączności z prezydentem Donaldem Trumpem", z którym wymienia się informacjami na Twitterze, a także działa na rzecz powstania Gwardii Narodowej im. Armii Krajowej w Polsce. Nie przyznał się do winy, a na miejsce miał pojechać "na rozkaz oficera przełożonego Armii Amerykańskiej". Bogdan P. przedstawił się jako oficer prywatnej policji Szwajcarii i Ukrainy.
Pozostały gangster, Jarosław W., zeznał, że na kilka dni przed pierwszym spotkaniem zadzwonił do niego Jacek M., właściciel firmy kontrolującej pracę kasyn.
Z rozmowy miało wynikać, że zleceniodawcą pierwszego spotkania z synem polityka SLD jest "obecny partner" Doroty Rabczewskiej za jej wiedzą - podaje gazeta. Marcin K. obiecał W., że jak się dobrze zaprezentują, to "będzie możliwość wzięcia pod ochronę willi i pracy w ochronie osobistej". Jarosław W. miał się "dobrze ubrać" i nie odzywać. Cezary B., któremu zaproponował udział, to jego znajomy z pracy, gdy ochraniał stadion Legii Warszawa. W. zeznał, że 30 grudnia Marcin. K. i Bogdan P. grozili Haidarowi, że jeżeli nie podpisze podsuniętego oświadczenia, to on i jego ojciec - radny SLD - będą mieli problemy. W. nie przyznał się do winy.
Jak podaje Finansowa, do Prokuratury Rejonowej w Warszawie wpłynęło zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez piosenkarkę.