Paulina Młynarska w ostatnim czasie chętnie manifestuje swoje poglądy polityczne, o których śpiewa nawet piosenki.46-letnia dziennikarka, a prywatnie siostra Agaty Młynarskiej, śmiało wyraża swoje zdanie i komentuje bieżącą sytuację polityczną, nie tylko w kraju, ale i za granicą. Pod koniec stycznia zasłynęła listem otwartym do Melanii Trump, w którym napisała, że obecny prezydent USA jest "otyłym blondasem i przemocowym pajacem".
Jednak Młynarska nie zawsze była tak odważna w wyrażaniu swojego zdania. Jeszcze kilkanaście lat temu czuła się na tyle niepewnie, że nie potrafiła przeciwstawić się wymaganiom szefów, którzy próbowali zrobić z niej "lalę z telewizji", wymagając od niej noszenia obcasów i doklejania rzęs.
Wymóg jest taki, że pani z telewizji musi być lalą - zwierza się w rozmowie z Faktem. Jak wróciłam kilkanaście lat temu z Paryża, po długim pobycie i pracy w mediach tam, to w Polsce zaczęłam przeistaczać się właśnie w taką lalę na obcasach, z doklejonymi rzęsami.
Jak przyznała, dopiero po latach "zdobyła się na odwagę" i postanowiła odciąć się od stereotypowego postrzegania "wymalowanej pani z telewizji".
W końcu musiałam się postawić i powiedzieć "Nie kochany szefuńciu, ja jestem właśnie taka - trochę niemłoda, w płaskich butach, bo tak mi wygodnie" - tłumaczy. Jak będę chciała mieć siwe włosy to będę właśnie takie miała.
Cóż, chyba wzięła przykład z Agnieszki Szulim-Woźniak-Starak i odcięła się od wizerunku "pindy siedzącej przy kwiatku": Szulim: "Nie jestem PINDĄ SIEDZĄCĄ PRZY KWIATKU!"