Były sztangista i brązowy medalista igrzysk olimpijskich w Londynie, Bartłomiej Bonk, w zeszłym roku postanowił zakończyć karierę. Poza osiągnięciami na polu sportowym, olimpijczyk jest też spełnionym mężem i ojcem dwójki dzieci, 13-letniego syna Mateusza i 4-letniej córki Nadii.
Jego żona, Barbara Sachmacińska-Bonk, w 2012 roku urodziła bliźniaczki. Niestety, jedna z nich przyszła na świat z ostrym niedotlenieniem mózgu, co spowodowało, że dziewczynka zmarła po zaledwie 15 miesiącach. Olimpijczyk i jego żona o śmierć małej Julii obwiniali lekarzy Centrum Ginekologii, Położnictwa i Neonatologii w Opolu, domagając się w sądzie dwóch milionów złotych zadośćuczynienia.
Specjalna szpitalna komisja powołana po porodzie dziewczynek, uznała, że prowadzący poród lekarze popełnili błędy - informuje TVN24. Stwierdzono m.in., że nie podjęli decyzji o cesarskim cięciu. Walka rodziców o zadośćuczynienie rozpoczęła się w 2013 roku, jednak sprawa została zawieszona. Czekano bowiem na zakończenie postępowania karnego, które dotyczyło lekarki odbierającej poród żony olimpijczyka. Jej sprawa została prawomocnie warunkowo umorzona w lipcu 2016 roku.
W międzyczasie szpital zdecydował się wypłacić część kwoty, której domagali się rodzice zmarłej dziewczynki. Wypłacono im 500 tysięcy złotych, jednak zdaniem małżeństwa Bonków kwota była zdecydowanie za niska. Nie rezygnując z dalszej sądowej batalii, konsekwentnie żądali od placówki 2 milionów złotych.
W szpitalu doszło do błędu, który skutkował następstwami zdrowotnymi dla Julii Bonk - wyjaśniał w ubiegłym roku Bartłomiej Janyga, pełnomocnik rodziny. W związku z tym PZU wypłaciło kwotę, która wynikała z polisy ubezpieczenia.
We wtorek Sąd Okręgowy w Opolu poinformował o rozstrzygnięciu sprawy. Małżeństwo Bonków nieprawomocnym wyrokiem otrzyma milion złotych zadośćuczynienia. Według biegłych zasądzona kwota jest "adekwatna do rozmiaru, natężenia oraz charakteru i skali cierpień poszkodowanych".
Choć były sztangista i jego żona domagali się wyższej kwoty, dostaną zaledwie połowę zadośćuczynienia, ponieważ w ocenie sądu "wyższe zadośćuczynienie byłoby nieadekwatne i prowadziłoby do nadmiernego wzbogacenia się".
Zadośćuczynienie nie obejmuje cierpień rodziców, a jedynie cierpienia dziecka - stwierdził rzecznik sądu.