Trwająca od 2011 roku wojna domowa w Syrii, według nieoficjalnych statystyk pochłonęła już prawie 500 tysięcy osób. Zarówno siły sprzyjające prezydentowi Baszarowi al-Asadowi, jak i armie opozycji, od 6 lat dopuszczają się mordów i gwałtów na ludności cywilnej. Walki i naloty zmusiły ponad 11 milionów osób do ucieczki z domów. Od początku, wśród ofiar wojny domowej w Syrii jest wiele dzieci, których śmierć staje się niejako symbolem piekła rozgrywającego się na Bliskim Wschodzie. W 2016 roku sieć obiegła fotografia 5-letniego Syryjczyka, który przeżył bombardowanie, jednak gdy trafił do szpitala był "zbyt przerażony by płakać".
Kilka dni temu w północno-zachodniej Syrii doszło do kolejnego ataku, tym razem z użyciem broni chemicznej. W miejscowości Chan Szajchun samoloty rozpyliły silnie toksyczny gaz sarin, stosowany jako bojowy środek trujący, który wnika do organizmu przez drogi oddechowe i skórę. Ataku najprawdopodobniej dokonały syryjskie lub rosyjskie samoloty.
Co najmniej 35 osób zginęło w nalocie na miasto Chan Szajchun w północno-zachodniej Syrii - poinformowało Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka. Do ataku użyto najprawdopodobniej gazu sarin. Kilkadziesiąt osób zostało rannych. Wśród poszkodowanych są dzieci. W wyniku ataku wiele osób dusiło się.
W styczniu agencja Reutera informowała, że ONZ i Organizacja ds. Zakazu Broni Chemicznej po raz pierwszy uznały, że odpowiedzialność za użycie broni chemicznej w Syrii ponosi prezydent tego kraju Baszar el-Asad i jego brat. Z raportu wynikało, że za serię ataków z użyciem gazów bojowych, do których doszło w latach 2014-2015, odpowiada Asad, jego młodszy brat Maher el-Asad, który dowodzi elitarną 4. Dywizją Pancerną, a także minister obrony, szef wywiadu wojskowego oraz spora grupa wysokiej rangi oficerów, w tym czterech dowódców sił powietrznych.
Przedstawiciel rządu Asada powiedział wówczas Reuterowi, że oskarżenia ekspertów są bezpodstawne, broniąc się że "rząd syryjski nie stosuje broni chemicznej".