Pierwsza duża fala emigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki obnażyła wszystkie słabości polityk emigracyjnych krajów Zachodu. Najmocniej ucierpiały Niemcy, uprawiające politykę bezwarunkowo "otwartych drzwi" oraz Francja, która była przedostatnim przystankiem przed Wielką Brytanią, do której ściągały tłumy. Po licznych incydentach zarówno po stronie emigrantów, jak i lokalnych antyemigrantów sytuację udało się opanować w dużej skali, ale wciąż dochodzi do jednostkowych tragedii. O tej z miejscowości Neuenhaus w Niemczech jeszcze długo będzie głośno.
Media ujawniły właśnie historię, która rozegrała się nad ranem 22 października zeszłego roku. Do domu opieki w Neuenhaus wdarł się 18-letni Somalijczyk, emigrant starający się w Niemczech o status uchodźcy. Mężczyzna wśliznął się do pokoju 59-letniego sparaliżowanego mężczyzny i... zgwałcił go.
Po dokonaniu przestępstwa sprawca wszedł do kolejnego pokoju, gdzie zgwałcił kolejnego podopiecznego instytucji. Sprawcę nakryła 87-letnia żona drugiej ofiary, którą 18-latek zamordował na miejscu w nadziei, że dzięki temu nie zostanie złapany, także za wcześniejsze przestępstwa.
Mężczyznę zauważył 32-letni stróż podczas obchodu o 3:30 w nocy. Myślał, że to złodziej i próbował go złapać. Somalijczykowi udało się go wyminąć i wyskoczyć przez okno. Stróż wezwał ochronę, żeby ścigała złodzieja, ale gdy zauważył liczne ślady krwi na korytarzach, wezwał policję.
Policji szybko udało się schwytać 18-latka, który wrócił do domu. W szafie miał przesiąknięte krwią trampki. Został aresztowany i przewieziony do szpitala psychiatrycznego, gdzie czeka na proces. Postawiono mu zarzuty podwójnego gwałtu oraz morderstwa.
Informacja została ujawniona, gdy Somalijczyk stanął przed sądem i usłyszał zarzuty. Nie może już liczyć na status uchodźcy.