Koniec programu Roberta Makłowicza w Telewizji Polskiej stanowi chyba najbardziej przykry przykład zwolnień na fali "dobrej zmiany". Znany i lubiany krytyk kulinarny przez prawie 20 lat (!) opowiadał w TVP o swoich dwóch największych pasjach, a kiedy zarzucił twórcom spotu reklamowego, że jego wypowiedź została zmanipulowana, nie dość, że został wyrzucony z pracy, to jeszcze usłyszał, że... powinien być wdzięczny za możliwość pracy w stacji.
Przypomnijmy: Telewizja Polska POZYWA MAKŁOWICZA! "Udział w spocie powinien być potraktowany jako zaszczyt"
Makłowicz podkreśla, że nie chce bezpośrednio angażować się w politykę i przepychanki na korytarzach TVP. Do tej pory komentował całą sytuację z typowym dla siebie wyczuciem i smakiem, unikając brutalnych określeń w stosunku do Jacka Kurskiego oraz Prawa i Sprawiedliwości. Nie inaczej zachowuje się także w najnowszym wywiadzie z Agnieszką Kublik z Gazety Wyborczej.
Cóż znaczy jeden program wobec wieczności, a nawet teraźniejszości? - pyta retorycznie Makłowicz. Przecież ktoś chciał mnie zrobić w konia. Nie żałuję, ale jest mi przykro, bo pracę stracili również współtwórcy programu, stracili ją przeze mnie, można powiedzieć. Ale nie mają żalu, na moim miejscu zachowaliby się podobnie, jak tuszę. Jacek Kurski w ogóle mi się z jedzeniem nie kojarzy. Z cynizmem mi się kojarzy, bo przecież nie z wiarą. Ten przekaz jest szyty grubymi nićmi i raczej obraża ludzi myślących. (...)
Mojego programu nie puszczali w paśmie informacyjnym. Każda władza, która ma zamysły totalne, chce wychować ludzi wierzących w jeden schemat, łykających bezrozumnie spreparowaną papkę ideolo niczym brojler paszę. Obawiam się, że ta władza ma takie zamysły. Przecież likwidacja gimnazjów jest tylko pretekstem do zmiany programów nauczania. Media rządowe to teoretycznie media publiczne, choć pod jedną tylko publikę grają, a ta, choć głośno klaszcze z zachwytu, nawet jednej trzeciej teatru nie zapełnia. A media prywatne najlepiej podporządkować, by nie zakłócały jedności przekazu.
Większą część wywiadu zajęły rozważania na temat demokracji oraz zmian, jakich dopuszcza się Prawo i Sprawiedliwość. Robert Makłowicz sporo miejsca poświęcił zwłaszcza konstytucji, która jego zdaniem powinna być w bezwzględny sposób postrzegana. Problem polega jednak na tym, że tak nie jest, a "zwykli obywatele" nie czują się w obowiązku przestrzegać innych norm:
Jak ludzie mają nie łamać przepisów drogowych albo kasować bilety w tramwajach, skoro władza nie przestrzega najświętszego w kraju prawa, mianowicie konstytucji?! - pyta krytyk kulinarny. Można ją rzecz jasna zmienić, ale tylko wówczas, kiedy ma się odpowiednią większość. Jeśli zmienia się ustrój państwa w konstytucji zapisany, nie mając konstytucyjnej większości, łamie się prawo. Zatem obecna ekipa z prezydentem włącznie łamie prawo. Nie ma znaczenia, co myślimy o tej konstytucji. (...) Jako legalista domagam się również przestrzegania konstytucji, za którą nie głosowałem. Gdyby w Polsce istniało coś takiego jak urząd ochrony konstytucji, prowadziłby już z urzędu postępowania przeciwko wielu przedstawicielom obecnej ekipy. (...) Rzeczpospolita oznacza wspólne dobro, wspólne dla wszystkich, zatem wszyscy musimy się o nie troszczyć, a minimum tej troski to powszechny wybór najlepszych. Czuję się nieco zażenowany, opowiadając takie truizmy, lecz jakże zmusić rodaków do obywatelskich postaw? Na pewno nie propagandą z "Wiadomości", która jest równie urzekająca jak fryzura Donalda Trumpa.
Powiedział pan niedawno, że rok 2016 to najgorszy rok po 1989 - mówi Agnieszka Kublik.
Z punktu widzenia tego, co się dzieje z obowiązującym prawem w kraju, tak. Oczywiście poprzednie ekipy miały mnóstwo grzechów. Dziś nadal mamy papierowe państwo, w dodatku jawne drwiny z praw w nim obowiązujących. Nie wiemy nadal, kto zabił gen. Papałę, państwo nie ukarało ludzi, którzy nim źle rządzili i prawo łamali. Zbigniew Ziobro nie został osądzony przez Trybunał Stanu, a powinien. Państwo nie może sobie pozwolić na kpiny ze swych instytucji.
W wywiadzie nie zabrakło także wątku programu 500+, który, zdaniem Makłowicza, w przedstawionej wyborcom formie miał na celu jedynie zdobycie ich głosów:
Podejrzewam, że 500+ w takiej formie miało na celu przede wszystkim zdobycie elektoratu, pomoc ludziom rzecz jasna też, ale głosy były najważniejsze. Gdyby bowiem określić próg dochodu i dawać ludziom naprawdę potrzebującym, to mogliby dostawać jeszcze więcej, lecz to oferta dla mniejszej liczby potencjalnych wyborców (...) - powiedział.
PiS będzie robił swoje, dopóki ludzie nie usłyszą wyraźniej, w takt jakiej muzyki przyszło im tańczyć. Scenariuszy jest oczywiście wiele, nie będę ich tu roztrząsał, zwłaszcza tych najczarniejszych. Jedno jest pewne - musimy już myśleć o nowej konstytucji, która uchwalona zgodnie z prawem będzie miała w sobie mechanizmy obronne, niepozwalające na jej bezkarne łamanie przez rządzących.
_
**_
Makłowicz w mocnej kampanii: 30 mln kur w Polsce to maszynki do produkcji jajek. Są zamknięte, walki, kanibalizm**