Pierwszy z odcinków Idola na żywo, w którym o losie uczestników decydują głosy widzów, pokazał jak słaby jest poziom tej edycji w porównaniu do poprzednich. Głosy finalistów ledwo przebijały się na tle zespołu Marcina Urbana. Być może zawinił też stres, choć Ewa Farna już na początku radziła uczestnikom, by się rozluźnili i "wyciągnęli kij z pupeczki".
Jako pierwszy wystąpił Adam Kalinowski, który wykonał Sweet Child O'Mine zespołu Guns N’ Roses.
Jego występ bardzo spodobał się Wojtkowi Łuszczykiewiczowi.
Na to czekaliśmy, Guns N' Roses to jest synonim hedonizmu, odwagi i młodości. Jeżeli tak ma młodość śpiewać, to nie mogliśmy lepiej zacząć - powiedział.
Jednak Ela Zapendowska i Janusz Panasewicz mieli drobne uwagi.
Niedociągnięte górne dźwięki, nie zjadłeś tej sceny - mówili.
Kolejna wystąpiła Angelika Zaworka, promowana jako "Żelka", wokół której Polsat od początku buduje ckliwą historię opartą na jej kilkuletniej córce.
Zaworka zaśpiewała Ain't Your Mama z repertuaru Jennifer Lopez i tradycyjnie już zebrała pochwały.
Lubię cię, bo jesteś inna i bardzo stanowcza i przekonująca - rozpływała się Ewa.
Deklarowałam się, że nie jestem fanką Żelki, ale za chwilę będę - wtórowała jej Zapendowska.
Gdybyś do mnie w taki sposób śpiewała, że nie będziesz mi prać i gotować, to bym poszedł obierać ziemniaki - dodał Wojtek.
Kolejny był Mariusz Dyba, który na co dzień śpiewa w zespole Chemia.
Wokalista wybrał utwór Wicked Games Chrisa Isaaka, w którym jego głos bardzo dobrze się wyeksponował, co docenili jurorzy.
Masz trochę niefajną pozycję, bo nie przejdziesz dużego progresu w tym programie, bo jesteś po prostu zajebistym piosenkarzem - powiedziała Ewa. Po tym wykonie czuję się jakbym zajebiście zjadła i jeszcze miała takie "bum cyk cyk"!
Wspaniale dobrałeś numer do barwy głosu, mam pewne zastrzeżenia do falsetów, ale pewnie w Chemii nie będziesz ich za dużo używał, więc luzik - ocenił Panasewicz.
Następny w kolejności był Maciej Mazur, który zmierzył się z piosenką Mansa Zelmerlowa Fire In the Rain. Jego występ nie spodobał się jury.
Jak na finalistę, to było tak dużo nieczystych dźwięków, niby robiłeś show, ale mnie to nie brało, sorry Winnetou - skrytykowała Ela.
Przerost formy nad treścią, w finałowej ósemce nie powinno już być fałszy - dodała Farna.
Dobrze oceniono za to występy Jakuba Krystyana z piosenką Leonarda Cohena Dance Me To The End Of Love i Patrycji Jewsieni, która zaśpiewała Takiego Chłopaka z repertuaru Mikromusic.
Uważam, że to był Twój najlepszy występ. Zaśpiewałaś tę piosenkę bardzo interesująco i gratuluję Ci - zachwycała się Ela.
Wrażenie na jurorach zrobił też Adrian Szupke z utworem Born to be wild zespołu Steppenwolf.
Jesteś takim nieodgadnionym kowbojem, jesteś odważny, jesteś gościem, który może swobodnie funkcjonować na scenie - stwierdził Janusz Panasewicz.
Nie oczekiwałam, że zrobisz taki show. To był czad. Przekonałeś mnie że jesteś muzykiem, który ma prawo tutaj być - dodała Ewa.
To był jak na razie najbardziej odjazdowy występ. Jesteś profesjonalnym świrem - potwierdził Wojtek.
Na koniec zaśpiewała Karolina Artymowicz, która zmierzyła się z utworem Dawida Podsiadło, Nieznajomy, jednak jej wykonanie nie do końca przekonało jurorów.
Jesteś bardzo interesująca, ale mam wrażenie jakbyś się czuła nie w swojej skórze - powiedziała Ela.
Uważam, że chyba wszyscy sobie ciebie trochę idealizujemy i to był twój najgorszy wykon - dodała Farna.
Po wszystkich występach, decyzją widzów dwójka uczestników z najmniejszą liczbą głosów zmierzyła się w dogrywce. Trafili do niej Maciej Mazur i Patrycja Jewsienia.
Maciej wykonał I wanna be a billionare Bruno Marsa, a Patrycja It must have been love Roxette i tą piosenką zagwarantowała sobie miejsce w dalszym etapie.
Patrycja, to było zjawiskowe - ocenił Janusz. Pozostali jurorzy także głosowali na Jewsienię, choć na koniec Wojtek z łaski przyznał głos Maćkowi.
Masz na drogę - powiedział.
Zgadzacie się z decyzją jury?