Rok temu Sąd Okręgowy w Warszawie uznał Dariusza K. winnym zabicia kobiety na pasach pod wpływem kokainy. Celebryta został skazany na siedem lat więzienia. Od początku było wiadomo, że skończy się apelacją. Obrońcy byłego męża Edyty Górniak, podobnie jak on sam, nie pogodzili się z wyrokiem i uparli się dowieść przed sądem, że Darek wcale nie ćpał w dniu wypadku.
Czas zażycia narkotyku był kluczowy, bo udowodnienie, że nie stało się to półtorej do dwóch godzin przed wypadkiem, mogło wpłynąć na obniżenie wyroku. I tak się ostatecznie stało. Obrońcy celebryty dokonywali prawdziwych akrobacji, wymyślając mu coraz to nowe schorzenia i przekonując sąd, że to właśnie one wpłynęły na wynik badań toksykologicznych.
Obrona próbowała przekonać sąd, że czas rozkładu kokainy w organizmie oskarżonego mógł być spowodowany wszytym esperalem, lekarstwami na wątrobę albo antydepresantami, które, jak taktownie tłumaczył, musiał łykać, bo jego była żona się na niego uwzięła... Biegły toksykolog wyśmiał jednak te pomysły, wyjaśniając, że "to tak jakby mówić, że biegunka ma wpływ na ból zęba".
W ogłoszonym wczoraj wyroku, tym razem prawomocnym, sąd nie podważył ekspertyzy biegłych. Dopatrzył się jednak błędów formalnych, które ostatecznie przemówiły na korzyść oskarżonego.
Nawet lekarz pobierający krew do badań nie stwierdził żadnych objawów, nie zakreślił w dokumentacji, że może być pod wpływem kokainy - przypomniała sędzia Magdalena Roszkowska-Matusik. Z drugiej strony fakt, że wjechał z nadmierną prędkością na przejście dla pieszych i śmiertelnie potrącił kobietę, nie pozwala na orzeczenie wobec niego kary niższej niż sześć lat więzienia.
Chociaż, podobno, lekarz nie zauważył dziwnego zachowania Dariusza K., nie uszło ono uwagi świadków tragedii, którzy zgodnie zeznali przybyłej na miejsce policji, że celebryta był dziwnie obojętny wobec faktu, że właśnie przejechał na pasach niczemu niewinną kobietę. Nawet nie próbował udzielić jej pomocy. Skoro, jak stwierdził sąd, nie było to wynikiem zażycia kokainy, to widocznie Darek ma po prostu taki charakter... Zobacz: Dariusz K. NIE POMÓGŁ OFIERZE PO WYPADKU?! "Podszedł, spojrzał i odszedł"
Obrońca Dariusza K., chociaż udało mu się zbić tylko rok z poprzedniego wyroku, nie ukrywa radości, że okazał się taki skuteczny w sądzie.
Niewątpliwie jestem zadowolony, że nasz klient nie prowadził pod wpływem środka odurzającego - wyznał Super Expressowi mec. Marcin Kondracki.
Radość mecenasa jest jednak mocno na wyrost: w związku z błędami formalnymi nie udało się udowodnić, że prowadził pod wpływem kokainy, a to zupełnie co innego.
Oskarżony nie pojawił się w sądzie. Ostatnio widziano go, jak bawił się ze znajomymi nad jeziorem. Zobacz: Wolność za 400 TYSIĘCY: Dariusz K. OPALA POŚLADKI na Mazurach (ZDJĘCIA)