W lutym 2012 roku podczas hucznym urodzin Antoniego Królikowskiego, zorganizowanych w przerobionej na klub willi na warszawskim Mokotowie, doszło do poważnego wypadku. Jeden z gości, Alan Andersz spadł ze schodów i uderzył głową w kamienną donicę. Konieczna okazała się trepanacja czaszki, po której młody aktor był utrzymywany w śpiączce farmakologicznej. Chociaż cały klub był obwieszony kamerami monitoringu, do tej pory nie udało się ustalić, co właściwie zaszło i czy Alan przewrócił się sam, czy też ktoś mu pomógł. Sam Andersz, z powodu poważnego uszkodzenia głowy, nie jest w stanie odtworzyć wydarzeń tamtej nocy.
Rzekomo przewróciłem się z jakimś gościem, rzekomo poślizgnąłem się na schodach, które nawet nie były oblodzone. To nie ja uderzyłem pierwszy, to jedyne, co wiem - wyznaje po latach w rozmowie z magazynem Flesz. Wierzę, że kiedyś znajdzie się jakiś świadek, który powie, jak było naprawdę. Nie chcę zemsty, tylko sprawiedliwości.
Po operacji Andersz na nowo musiał nauczyć się najprostszych codziennych czynności jak chodzenie czy samodzielne jedzenie. Miał wtedy zaledwie 23 lata, więc powrót do zdrowia zajął mu mniej czasu niż starszym pacjentom. Mimo to nauka chodzenia zajęła mu dwa miesiące. Alan wspomina, że spośród ludzi, których uważał za swoich przyjaciół, nie został przy nim nikt. Nie brakowało za to chętnych, by wykorzystać tragedię i wcisnąć się na jego miejsce do jury Got to Dance. Tylko taniec.
Poruszałem się w zwolnionym tempie, moje ciało robiło, co chciało. Łzy płynęły mi strumieniami tylko wtedy, gdy dzwoniłem do znajomych i nie było komu wyprowadzić mnie na spacer - ujawnia aktor. Wypadek miałem z piątku na sobotę. A już w poniedziałek "znajomi" dzwonili do produkcji, by usiąść na moim miejscu w jury Got to Dance. Od tamtej pory moje życie całkowicie się zmieniło. Zweryfikowałem stare przyjaźnie, poszedłem na studia i za dwa miesiące mam obronę dyplomu.
Progres, który nastąpił w mojej głowie jest nie do przecenienia. Kiedyś lubiłem smak wódki. Teraz mogę sobie pozwolić na lampkę wina, bo większa ilość alkoholu może mi zaszkodzić. Za bardzo kocham życie, żeby ryzykować. Zawiodłem się na ludziach. Teraz jestem bardziej ostrożny. Może kiedyś napiszę o tym książkę? Nie dla sławy ani pieniędzy. Moje przeżycia wielu ludziom mogłyby pomóc.
Niestety, nowi znajomi Alana z programu Agent chyba nie kupią jego autobiografii...