Wybory prezydenckie we Francji wkroczyły właśnie w ostateczną fazę. Po wczorajszym głosowaniu, w którym frekwencja wyniosła ponad 80 %, do drugiej tury przeszli Emmanuel Macron i Marine Le Pen. O ostatecznym wyborze prezydenta obywatele zdecydują 7 maja.
Macron w swojej kampanii gra na strunach zjednoczenia i pogodzenia kraju. Z kolei Le Pen skupia się na budowaniu silniejszej pozycji Francji w Europie.
W najbliższych tygodniach można się spodziewać ostrej rywalizacji, również wizerunkowej między kandydatami. W tej chwili większą przewagę ma Macron, który jeszcze podbija swoją popularność chwytliwymi historyjkami z prywatnego życia.
W oparciu o sprawdzone, amerykańskie metody, polityk postanowił do przyciągnięcia uwagi wyborców wykorzystać swoje małżeństwo ze znacznie starszą kobietą. Oboje zdążyli już opowiedzieć mediom o kontrowersyjnych początkach ich związku.
Okazuje się, że gdy polityk poznał swoją partnerkę, ich związek teoretycznie nie miał przyszłości, bowiem starsza o 25 lat Brigitte Trogneux była jego... nauczycielką, a do tego mężatką i matką trójki dzieci. Po raz pierwszy zobaczył ją w wieku 15 lat i ponoć od razu się w niej zakochał. Dwa lata zbierał się, aby wyznać jej swoje uczucie.
Gdy miał 17 lat powiedział do mnie: "Obojętnie co zrobisz, kiedyś się z tobą ożenię" - wspominała 64-latka.
Aby przekonać do siebie nauczycielkę, Macron zapisał się do kółka teatralnego, które prowadziła.
W tamtym czasie non stop do siebie dzwoniliśmy, spędzaliśmy godziny na telefonie - opowiadał Emmanuel.
Krok po kroku, łamał mój opór w nieprawdopodobny sposób, cierpliwie - wyznała Trogneux.
W końcu Brigitte nie wytrzymała i uległa uczuciu. Rozwiodła się z mężem oraz przeprowadziła do Paryża, aby być jak najbliżej ukochanego. Od tamtej pory są ponoć nierozłączni. Ślub wzięli w 2007 roku. Teraz Brigitte jest mocnym punktem kampanii męża i ma duży apetyt na bycie nową Pierwszą Damą.
Nie ukrywam jej. Jest w moim życiu tak jak była zawsze - mówił kandydat w jednym z ostatnich telewizyjnych wywiadów. Jestem jej dłużnikiem. To ona przyczyniła się do tego kim teraz jestem.
Zapewnia także, że nie będzie "chował" żony w cieniu.
Jeśli wybierzecie mnie, wybierzecie nas - zapewnia.
Myślicie, że kontrowersyjna historia miłosna Macrona wystarczy, żeby przejąć władzę nad Francją?