Zagadkowa śmierć Magdaleny Żuk w Egipcie na nowo rozgrzała temat wyjazdów Polaków do krajów muzułmańskich. W sieci roi się od teorii na temat śmierci Magdy związanych z miejscem, w którym się znalazła. Nie brakuje zwolenników tezy, ze Żuk została otruta przez lokalnych mężczyzn, których celem było zgwałcenie jej lub sprzedanie do domu publicznego. Taką wersję wydarzeń zasugerował również "detektyw bez licencji", Krzysztof Rutkowski.
Wśród poszlak pojawił się także wątek tzw. "rytuału taharrusz", z którym do czynienia miały Europejki napastowane przez imigrantów w Kolonii.
Dariusz Loranty, był negocjator policyjny twierdzi, że podobna sytuacja mogła dotyczyć Magdy Żuk:
Samotna młoda kobieta, która decyduje się na taką podróż może się spodziewać, że ze względu na różnice kulturowe mogą się pojawić pewne niechciane zachowania. Być może doszło do zjawiska znanego pod nazwą taharrusz. Jest to znane w krajach muzułmańskich, swojego rodzaju ukaranie kobiety za niegodziwe zachowanie w miejscu publicznym – tłumaczył w rozmowie z tygodnikiem Wprost. Polega ono na grupowym molestowaniu, jeden krąg mężczyzn otacza ofiary i dotyka je w części intymne, a drugi krąg osłania tych pierwszych.
Loranty nie wyklucza również, że dziewczyna mogła paść ofiarą handlu ludźmi.
Tymczasem wczoraj popołudniu czasu lokalnego w szpitalu publicznym w Hurghadzie zakończyła się sekcja zwłok tragicznie zmarłej Polki. Jak informowało TVP Info, w autopsji brało udział trzech przedstawicieli strony polskiej, jednak jej szczegóły nie zostały jak na razie ujawnione. Nieoficjalnie mówi się, że wyniki badań nie są jednoznaczne.
Prokuratura krajowa potwierdziła wczoraj wieczorem, że na prośbę prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry prokurator generalny Egiptu Nabil Ahmed Sadek objął postępowanie w tej sprawie osobistym nadzorem.