Minęło już sześć lat odkąd Marcelina Zawadzka rozstała się z rajdowcem Jakubem Przygońskim. Była Miss Polonia, zatrudniona obecnie w paśmie śniadaniowym TVP oraz konkursie ciastek Bake Off, chętnie podkreśla w wywiadach, że jest trochę chłopczycą i doskonale radzi sobie z pracami, uważanymi stereotypowo za męskie. Jak wyszło na jaw podczas remontu pierwszego własnego mieszkania, które kupiła w Warszawie, może nawet wyręczać ekipę remontową w jej obowiązkach.
Praktycznie wszystko robiłam sama - wyznała w zeszłym roku. Kładłam tynki, nosiłam zlewy, aktualnie układam kafle. Jak trzeba to wyszpachlować też mogę. Zdecydowanie jestem chłopczycą. Nasz tata miał nadzieję, że następne dziecko, czyli ja, będzie Marcelem. Nie udało się, ale ja bardzo chciałam, żeby tata był ze mnie dumny, postanowiłam więc, że będę dla niego trochę synem. Dlatego wspinałam się po drzewach, rąbałam drewno, pokochałam motocykle. Dzięki temu dzisiaj niczego się nie boję i jestem silna. Ostatnio podniosłam kolegę, ważącego 120 kilogramów. Widzę, że tata docenia to, co robię.
Podobno jednak uznała ostatnio, że już wystarczająco nacieszyła się życiem singielki i warto by było, dla odmiany, sprawdzić się w jakimś związku. Kłopot w tym, że aktualnie nie ma z kim.
Ponoć Marcelina jest tak zmotywowana, by znaleźć sobie chłopaka, że… postanowiła ograniczyć swoje obowiązki zawodowe.
Marcysia spędza długie godziny w pracy. Kiedy wraca do domu, często nie ma siły kompletnie na nic - ujawnia w tygodniku Gwiazdy znajoma Zawadzkiej. W samodzielnie urządzonym mieszkaniu zaczęło brakować jej kogoś, do kogo mogłaby się przytulić. Od połowy maja będzie miała więcej wolnego. Nie będzie brała żadnych dodatkowych zleceń. Ma nadzieję, że ożywi swoje życie towarzyskie. Będzie częściej odwiedzać kluby i restauracje i może kogoś pozna. W końcu na co dzień obraca się w dość hermetycznym środowisku i nie ma szansy na nowe znajomości.
Wiedzieliście, że ocenianie tortów jest tak wyczerpującym zajęciem?