Mąż Maryli Rodowicz, Andrzej Dużyński wyprowadził się z ich rezydencji w Konstancinie równo rok temu, gdy piosenkarka z synami bawiła na urlopie w Dubaju. Piosenkarka długo nie mogła uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Dopiero trzy miesiące później zorientowała się, że mąż raczej szybko nie wróci i zwierzyła się tygodnikowi Na żywo, że mają kłopoty.
Wprawdzie z okazji walentynek doszło między nimi do ocieplenia relacji jednak, niestety, znów okazało się chwilowe i krótko potem piosenkarka zapowiedziała oficjalnie w Super Expressie, że składa pozew rozwodowy. Niestety, trudno się w tym wszystkim połapać, bo teraz z kolei zapewnia, dla odmiany w tygodniku Świat i Ludzie, że jeszcze tego nie zrobiła.
Nie złożyłam jeszcze papierów rozwodowych, ale trwa to już długo i nadchodzi czas ostatecznych decyzji - wyjaśnia piosenkarka.
Oficjalnym powodem porzucenia Maryli przez męża była ponoć jego refleksja, że w ich związku zaczęło brakować namiętności. Dlatego Dużyński postanowił wyprowadzić się z domu i rozpocząć nowe życie po siedemdziesiątce. Wszyscy trochę się z tego podśmiewali, a tymczasem okazało się, że plan się powiódł.
O tym, że mąż jest już w nowym związku, poinformowała w rozmowie z portalem Viva osobiście porzucona żona.
Może udałoby się uratować małżeństwo, gdyby zerwał z kochanką - komentuje złośliwie. Pomimo związku, trwającego 30 lat nie będę się bawić w sentymenty. Ja muszę mieć sytuację czystą, bez żadnych osób trzecich.
Z kolei w Na żywo zapewnia, że w ich związku od dawna nie układało się najlepiej.
Przez dwa lata przed odejściem zachowywał się inaczej. Źle mnie traktował - skarży się piosenkarka. Pytałam, o co chodzi, ale niczego się nie dowiedziałam. Aż w końcu usłyszałam krytykę swojej osoby i że on się chce wyprowadzić. I zrobił to.
Jeszcze pół roku temu zapewniała, że było to dla niej kompletne zaskoczenie. Rozumiecie coś z tego? Oprócz, oczywiście, wyraźnej chęci Maryli, aby podtrzymać zamieszanie wokół swojego rozwodu…