Grzegorz Małecki, syn aktorki Anny Seniuk i kompozytora Macieja Małeckiego, na profilu na Facebooku zamieścił długi wpis, w którym opisał przemiłe spotkanie w komunikacji miejskiej. Aktor znany z wielu ról teatralnych, filmowych i serialowych opisał wydarzenie, do którego doszło w autobusie. Kierowca warszawskiej linii 195 niespodziewanie zaatakował Małeckiego ponieważ jego zdaniem ten nie stał wystarczająco daleko od wejścia do autobusu.
Tak aktor opisuje starcie z wąsatym kierowcą:
-Rusz się stąd i wejdź do środka- powiada kierowca.
Zbaraniałem.
-No przecież jestem w środku.
-Mówię, kurwa, rusz się!
-Słucham?
-Wysiadaj!
-Przepraszam najmocniej, nic nie rozumiem, poza tym nie jesteśmy na "ty".
-A jak mam do ciebie mówić?
-Możemy być na "pan".
-Nie jesteś żadnym "panem", tylko zwykłą kur, kur** jena - pouczył mnie kierowca.
Po tej wymianie uprzejmości Małecki przyznaje, że zorientował się, iż stojąc przy kabinie zasłania kierowcy widok. W dalszej części posta napisał:
Generalnie poprosił o wypierdalanie i pogroził. Z grubsza chodziło o to, że stojąc przy kabinie ograniczam widoczność. Czego nie skumałem bo jestem wiecznie rozkojarzony. Powinienem dać mu w gębę, ale nawet nie zakląłem. Zdziwiłem się tylko, że kierowca nie był mnie w stanie wyprowadzić z równowagi. Zastanawiam się tylko czy określenie "kur jena" w stosunku do pasażerów jest oficjalnym stanowiskiem ZTM, czy też szlachecką fantazją wąsatego kierowcy. Będę bardzo wdzięczny za odpowiedź.
Wam też przydarzają się takie historie w komunikacji miejskiej?