Doda kupiła w tym roku bilet na Festiwal w Cannes i poleciała na Lazurowe Wybrzeże jako "producentka filmowa". Wycieczka ta wywołała w niej dość zrozumiałą ekscytację, jednak pojawienie się na czerwonym dywanie poza Polską, gdzie nikt nie wiedział, że jest celebrytką, okazało się być dla niej małą traumą. Dorota nie umiała odnaleźć się w tłumie obcych i nie zwracających na nią uwagi ludzi, próbowała ratować się robieniem selfie (co w Cannes jest zakazane), do którego chciała przytulić hostessę. Kobieta odepchnęła ją stanowczym ruchem. Naprawdę wyglądało to dość żałośnie.
Rabczewska skupiła się oczywiście nie na swojej ewidentnej wpadce, ale na ataku na Agnieszkę Jastrzębską, która opublikowała wideo z festiwalu. "Największa plotkarka TVN-u" i fanka "frywolnego penisa Roberta Lewandowskiego" wylądowała więc na liście wrogów Dody, chociaż wcześniej darzyły się chyba sympatią. Do kolejnego ataku na Jastrzębską wykorzystała wczorajszą galę - w czasie długiego przemówienia odniosła się do dokumentującego jej potknięcie filmiku.
Nie wiem czy wiecie, ale wróciłam z Cannes. Jak dobrze, że pani jest obok mnie. Kocham hostessy - zwróciła się Dorota do stojącej obok dziewczyny. Pewna dziennikarka za bramkami w Cannes nagrywała moją dezorientację, ja byłam pierwszy raz w tej nowej roli, czy to jest grzech się uczyć? Wysłała ten film jako donos do Polski. Czy wygenerowanie skandalu tam, gdzie go nie ma i przeinaczanie faktów, by ośmieszyć swoją koleżankę, to była kiedyś moja koleżanka, czy to jest godne?! Czy tak robi Polka Polce? Czy tak robi kobieta kobiecie?
Później zaapelowała do polskiego środowiska muzycznego o "solidarność i fair play", ciągle podkreślając swoje zasługi, osiągnięcia i wyjątkową pozycję w show biznesie.
Jak donosi portal Przeambitni, Agnieszka "wybiegła ze świeczkami w oczach". Byle nie do toalety.