Minęło siedem lat odkąd na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj rozbił się rządowy samolot Tu-154, na pokładzie którego znajdowało się 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński z małżonką, ostatni prezydent na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, wicemarszałkowie Sejmu i Senatu, grupa parlamentarzystów, dowódcy wszystkich rodzajów Sił Zbrojnych RP, pracownicy Kancelarii Prezydenta, szefowie instytucji państwowych, duchowni, przedstawiciele ministerstw, organizacji kombatanckich i społecznych, funkcjonariusze BOR-u oraz członkowie załogi.
Od tamtej pory Polska nieprzerwanie żyje tym tragicznym wydarzeniem. Od początku roku trwa otwieranie trumien, by ponownie zidentyfikować zwłoki.
Dzięki temu udało się ustalić, że nie wszystkie szczątki zostały przyporządkowane właściwym ofiarom, co otwiera rodzinom drogę do ubiegania się o kolejne odszkodowania - z tytułu zadośćuczynienia za pomylenie ciał. Będzie to już trzecia z kolei wypłata na rzecz rodzin smoleńskich. Niektóre otrzymały już półtora miliona złotych z budżetu państwa.
Zdaniem byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego, który tuż po katastrofie smoleńskiej jako ówczesny marszałek Sejmu przejął tymczasowo obowiązki zmarłego Lecha Kaczyńskiego, lepszym rozwiązaniem byłoby pochowanie wszystkich ofiar w zbiorowej mogile, tak jak bohaterów Powstania Warszawskiego.
Być może najlepiej by było pochować wszystkich razem. I nie analizować jaka część ciała należała do kogo. Przeciwko temu było Prawo i Sprawiedliwość - zastanawiał się były prezydent w Polsat News. Wszyscy doskonale wiedzieli, że Rosjanie szukali ciał i składali wedle tego jak im się wydawało, że to pasuje - jeden fragment do drugiego. Tysiące błędów było, tylko o tym wszyscy wiedzieli. Co za różnica jest dzisiaj, że przychodzą na grób, który jest prawdopodobnie grobem innego kolegi, który zginął w tej samej akcji? Nie jest rolą państwa, a szczególnie władzy państwowej, fundowanie tak gigantycznych przeciążeń i podpowiadanie tego, że tu należy wszystko sprawdzić, każdy kawałek. Po chrześcijańsku trzeba podejść - zginął, zginął w takiej samej sytuacji, to też jest człowiek. Należy się razem modlić. Najlepszym pomysłem był właśnie wspólny grób. Ale trzeba uszanować oczekiwania rodzin, że chciały mieć swoje groby.
Jak można się było domyślać, te słowa byłego prezydenta wywołały burzę na prawicy, a szczególnie w szeregach Prawa i Sprawiedliwości. Marszałek Senatu Stanisław Karczewski zdążył już nazwać wypowiedź Komorowskiego "haniebną".
Przecież pamiętamy co mówił: "państwo zdało egzamin". Ja sam pamiętam, jak mówił to podczas uroczystości 3 Maja, już niecały miesiąc po katastrofie smoleńskiej - wspomina Karczewski. On już wtedy wiedział, on wiedział, co się działo, bo w tej chwili się do tego przyznaje, a jednak oszukiwał i wprowadzał Polaków w błąd, bo mówił, że państwo zdało egzamin - państwo zawiodło wtedy tak naprawdę, a na czele tego państwa stał Donald Tusk, Ewa Kopacz, ale również i pan Bronisław Komorowski.
Ewa Kopacz, która, jak podkreśla, pojechała do Moskwy z własnej woli, ujawnia w Newsweeku, że ci, którzy najmocniej wytykają jej błędy, siedem lat temu wcale nie pchali się, by uczestniczyć w tych tragicznych wydarzeniach i dopilnować sprawy na miejscu. Zaś Jarosława Kaczyńskiego interesowało wyłącznie ciało brata i po nie tylko przyjechał. Zdążył wrócić do Polski zanim do prosektorium dotarła ekipa lekarzy z Ewą Kopacz.
To ja byłam w Moskwie, a nie politycy PiS-u. W ciągu kilku godzin zebrałam grupę lekarzy, gotowych pojechać do Moskwy - wspomina w rozmowie z Newsweekiem. Przecież gdyby politycy PiS- u chcieli tam pojechać i pomóc rodzinom ofiar, nikt by im nie zabronił. Antoni Macierewicz wolał wsiąść w pociąg i czym prędzej wrócić do Polski. To było dla mnie strasznie smutne, gdy dotarło do mnie, że Jarosław Kaczyński był poprzedniego dnia i wrócił do Polski tylko z ciałem brata, a ciało świętej pamięci Marii Kaczyńskiej nadal jest w Moskwie. Dzwoniliśmy do Kancelarii Prezydenta, żeby ustalić, kto będzie identyfikował pierwszą damę. W sali prosektoryjnej było morze ciał - nie 96 tylko 300, 400 rozkawałkowanych szczątków. Korpus oddzielnie, głowa oddzielnie, ręce i nogi oddzielnie. Wszystko na rozkładanych stołach. Dwójka naszych psychologów nie wytrzymała i po dwóch dniach wróciła do kraju. Niekiedy nie było zawartości jamy brzusznej, nóg, rąk, połowy twarzy, zamiast głowy wisiał kawałek skóry z charakterystycznym fragmentem włosów, po których można było poznać tę osobę. Młoda dziewczyna, stojąc nad stołem podczas identyfikacji, zasłabła i została z ręką swojego ojca w dłoni. To były straszne obrazy. Nikt nie myślał wtedy, że ktoś na tym nieszczęściu będzie budował politykę.
Przypomnijmy, że dalszego otwierania trumien ofiar domaga się Marta Kaczyńska, a gorąco popiera ją... Magdalena Ogórek.
Zobacz: Marta Kaczyńska chce OTWARCIA TRUMIEN ofiar katastrofy w Smoleńsku, tak samo jak... Magdaleny Żuk!