Tajemnicza śmierć Magdaleny Żuk stała się kolejnym medialnym "sukcesem" Krzysztofa Rutkowskiego. I to tak dalece, że wkrótce przerosła kwadratogłowego detektywa bez licencji: namnożył tyle dziwnych teorii, że napędziły fantazję spragnionych sensacji internautów. A później okazało się nie tylko, że to wszystko nieprawda i trzeba to było odkręcać, ale dodatkowo rzeczywistość nadal okazuje się jeszcze bardziej zagmatwana.
Ostatnie doniesienia na temat śmierci Żuk wskazują na niejasną rolę opiekującego się nią rezydenta, zaś wstępne wyniki sekcji sugerowały uduszenie jako przyczynę śmierci. To jednak miało być efektem obrażeń wywołanych upadkiem z dużej wysokości.
W końcu głos w sprawie Żuk zabrała jej siostra, Anna Cieślińska. Opisała serwisowi zingo.pl, z jaką paniką wiązały się niepokojące doniesienia z Egiptu, gdyż nikt z rodziny nie był w stanie tam pojechać. Wtedy pomógł Markus.
Robiliśmy wszystko, co można. Nikt z nas nie miał paszportu. Kiedy dowiedzieliśmy się, jak tragiczna jest sytuacja, to nikt z nas się nie zastanawiał - wspomina. Tato pojechał do Wrocławia z naszą młodszą siostrą... a później to już były tylko chwile na podjęcie decyzji. Markus zapytał Maćka, a ten bez żadnego zastanowienia powiedział: "Nie ma problemu" i poleciał. Nie każdego na to stać. Naszym zdaniem zrobił bardzo dużo, żeby pomóc.
Osoba Markusa wywołała dużo podejrzeń i spekulacji na jego temat. Najodważniejszą było posądzenie dziennikarza Artura Włodarskiego o bycie jego ojcem (zobacz: Posądzono go o bycie ojcem Markusa W., internauci nadal mu grożą. "To jest jak tsunami. Ludzie mają pretensje, że ukryłem syna!"). Mężczyzna nie tylko spotkał się z oskarżeniami o działanie w szajce handlującej razem z PO kobietami, ale i poważnymi groźbami.
Z Markusem przed Magdy śmiercią widzieliśmy się tylko kilkukrotnie, ale teraz mamy stały kontakt. On do nas przyjeżdża i jest w tak złym stanie - mówi siostra. Nikt nie mógłby tak grać przez dłuższy czas. Poznajemy go coraz bardziej, jego rodzinę. Nikt się tym nie zainteresował. Chłopakowi zniszczono życie. Próbowano nawet udowodnić, że jest spokrewniony z dziennikarzem "Gazety Wyborczej" i że zostało to politycznie ukartowane, a ojciec Markusa od dawna nie żyje.
Cieślińska odniosła się też do najnowszych doniesień na temat prawdopodobnych okoliczności śmierci siostry. Podkreśliła, że najbardziej problematyczny jest brak zeznań rezydenta z egipskiego hotelu.
Nic na jego temat nie możemy powiedzieć. Nie ma go. Poszedł na przymusowy urlop - zdradza. Reporter zaprosił go do udzielenia wywiadu. Usiadł, a potem odebrał telefon, w którym ktoś zabronił mu mówić. To jest dziwne. Później tłumaczyli, że to z uwagi na dobro śledztwa, ale śledztwo tam już zostało zakończone. Będą robić po prostu wszystko, żeby z Magdy uczynić wariatkę. Na tym zależy każdej instytucji. I biuro podróży ma w tym interes, i ubezpieczyciel, i strona egipska.
Sama Cieślińska też stała się ofiarą ataków ze strony internautów. Ci w swoich fantazjach rodem z powieści kryminalnej doszli do wniosku, że sama też maczała palce w śmierci siostry z... zazdrości o jej urodę.
Piszą, że jestem brzydszą siostrą, że ją sprzedałam z zazdrości. Inni mówią, że tuszuję wszystko, czekam tylko na odszkodowanie, a rodzicami manipuluję - żali się. Rodzice są na szczęście od tego odcięci. Nie daliby sobie z tym rady. Na pewno nie pogodziliby się z informacją, że Magda pojechała tam się prostytuować. To jest najgorsze, bo ona po śmierci nawet nie może się bronić. Każdy, kto znał Magdę choć trochę, wiedział, że nie może mieć z tym nic wspólnego, podobnie jak z narkotykami.
Cieślińska ujawniła też, że jedna z internautek zwróciła się do niej z prośbą, że skoro brała udział w identyfikacji zwłok, mogłaby podesłać "kilka fotek"...
Usunęła natychmiast pytanie i przepraszała mnie trzykrotnie, ale to się już wydarzyło - mówi Anna.
Dobrze, że internautka nie napisała do Rutkowskiego i jego "agentki do zadań specjalnych" Mai Pilch, bo nie wiadomo, jak by się to skończyło.