Agata Duda w roli Pierwszej Damy niemal od początku prezydentury oceniana jest dość surowo. Żona prezydenta woli bowiem w kluczowych kwestiach stosować zachowawcze milczenie niż jasno określać swoje stanowisko. Agata Duda nie wypowiedziała się między innymi na temat zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej, Czarnych Protestów czy sprzedaży tabletki "dzień po" na receptę.
Żona Andrzeja Dudy podporządkowała swoje zadania w całości jego prezydenturze, pojawiając się u boku prezydenta wyłącznie na starannie dobranych wydarzeniach. Niestety, czasem można odnieść przykre wrażenie, że bycie pierwszą damą nie było jej marzeniem.
Przypomnijmy: Znudzony Andrzej Duda z żoną w operze (ZDJĘCIA)
Roli Pierwszej Damy przyjrzała się Monika Olejnik, która poświęciła żonie prezydenta cotygodniowy felieton w Gazecie Wyborczej. Dziennikarka przypomniała zapalne sytuacje z udziałem żony prezydenta, gdy głową państwa był Lech Kaczyński. Mimo panujących wówczas nieprzychylnych opinii o prezydencie i jego żonie, Olejnik zauważyła, że w porównaniu do Agaty Dudy, Maria Kaczyńska miała odwagę przeciwstawiać się opinii publicznej oraz politykom.
Kaczyńska była wspaniałą osobą, nie była niema, potrafiła walczyć o prawa kobiet i ekologów. A dziś? Inne czasy, inna prezydentura - pisze Olejnik i przywołuje najważniejsze sprawy, w które zaangażowała się Kaczyńska: walkę o Dolinę Rospudy i spór o prawa kobiet.
Dziesięć lat temu trwała walka o Dolinę Rospudy. Do akcji ekologów włączyła się prezydentowa Maria Kaczyńska. (...) Mówiła też o ekologach, że to osoby chroniące przyrodę. Dziś z Pałacu Prezydenckiego nie słychać głosu w obronie Puszczy Białowieskiej - zauważa dziennikarka.
(...) Kobiety protestują w sprawie pigułki "dzień po", zwracają się z apelem do pani prezydentowej, a ta milczy. A w czasie kampanii wyborczej Agata Duda mówiła: "Panie prezesie, ja się pana nie boję". Maria Kaczyńska na początku prezydentury Lecha, kiedy dostawała po głowie za swojego męża, potrafiła się bronić. Kiedy kpiono z niej, że dostarczyła mu kanapki do samolotu, przesłała kpiącemu Szymonowi Majewskiemu do programu kanapki z karteczką: "Proszę nie nakruszyć". Była wspaniałą osobą, nie była niema, potrafiła walczyć o prawa kobiet i ekologów. Ale to były zupełnie inne czasy, zupełnie inna prezydentura. I nie trzeba było mówić: "Ja się pana nie boję".