W ostatnim czasie Tom Cruise, który sporo stracił wizerunkowo z powodu swojego zaangażowania w scjentologię i unikania rodzonej córki, miał powrócić do łask mediów i fanów za sprawą nowego filmu, Mumia.
Od dawna zapowiadany obraz, promowany dodatkowo romansem aktora z partnerką z planu (zobacz: Tom Cruise znowu się zakochał? Jest "oszołomiony bezkresnym urokiem i energią" 29-letniej Vanessy Kirby... (ZDJĘCIA)) był typowany na jeden z hitów nadchodzącego lata. Niestety, pierwsze recenzje i statystyki pokazują, że film jest... spektakularną klapą, a krytycy sugerują, że kariera Toma zmierza ku upadkowi i niebawem nikt nie będzie inwestował w filmy z jego udziałem. Porażkę Mumii przypisuje się w całości właśnie jemu. Jest to w pełni uzasadnione bo, jak zdradzają osoby z produkcji, miał on absolutną kontrolę nad procesem powstawania filmu.
Powrót Mumii miał być początkiem wielkiego projektu Universal Pictures. Zamiast tego stał się podręcznikowym przykładem gwiazdy pogrążonej w amoku - czytamy w magazynie Variety. Cruise miał niemal całkowity nadzór nad filmem, dyktując ludziom na wszystkich stanowiskach jak mają pracować i podejmując nawet najmniejsze decyzje na planie.
Studio Universal nie mogło ingerować w pracę Toma ponieważ ten zabezpieczył się kontraktem, w którym zapewnił sobie władzę nad większością aspektów projektu, od zatwierdzenia scenariusza po decyzje postprodukcyjne.
To właśnie Tom wybrał Alexa Kurtzmana, stosunkowo niedoświadczonego reżysera, który nie znał się na kierowaniu wielkim budżetem filmu akcji, a wcześniej był znany głównie jako producent i pisarz.
Jak twierdzą źródła, Cruise sam "zachowywał się jak reżyser", a Kurtzman jedynie "starał się dostosować do jego wizji projektu". Aktor miał też dyktować "główne sekwencje akcji i zarządzać produkcją".
Gwiazdor zatrudnił dwójkę swoich przyjaciół, scenarzystów Christophera McQuarrie'ego i Dylana Kussmana, aby od nowa napisali jego rolę jako silnego bohatera, a osłabili znaczenie tytułowej mumii. Aktor miał również znaczny wkład w strategię marketingu i dystrybucji filmu, decydując na przykład o premierze właśnie w czerwcu, na początku letniego sezonu kinowego.
Jakby tego było mało, Cruise pracował także nad montażem - informatorzy twierdzą, że "spędzał czas w gabinecie redaktorskim nadzorując każde cięcie", co zdaniem pracujących na planie osób, przynosiło fatalne efekty. Pojawiały się opinie, że poprawki Cruise’a jedynie zepsują film i z rasowego horroru zrobią komercyjną papkę.
Oddanie sterów Tomowi miało również gigantyczne konsekwencje finansowe, film pochłonął bowiem ogromne środki. Koszt wyprodukowania go wyniósł 190 milionów dolarów, a kolejne 100 milionów przeznaczono na jego promocję w świecie.
Biorąc pod uwagę fatalne recenzje, wydatek ten raczej się nie zwróci.