Tegoroczny festiwal w Opolu wywołał lawinę dyskusji i kontrowersji, głównie ze względu na "twarde" stanowisko Jacka Kurskiego, który miał "nie życzyć sobie" występów Kayah i Kasi Nosowskiej, otwarcie popierających Komitet Obrony Demokracji, podczas jubileuszu Maryli Rodowicz. W gmachu Telewizji Polskiej aż huczało od plotek, że prezes TVP cenzuruje artystów, tworząc tak zwaną "czarną listę" wokalistów, którzy nie mają prawa wystąpić podczas festiwalu. Doniesienia potwierdził menedżer Kayah, co poskutkowało wycofaniem się gwiazdy z imprezy. Jej śladem poszli inni artyści, którzy lawinowo odmówili występu podczas opolskiego festiwalu, tłumacząc, że "nie chcą, aby muzyka była utożsamiana z polityką".
Z organizacji "wielkiego święta polskiej muzyki" wycofał się też sam prezydent Opola, Arkadiusz Wiśniewski, który zabronił ekipie TVP rozstawiać sprzęt na terenie amfiteatru i wypowiedział telewizji umowę na przygotowywanie imprezy. Kurski nie krył oburzenia zaistniałą sytuacją i w krótkim występie po głównym wydaniu Wiadomości przyznał, że nagonka na jego stację spowodowana jest powielaniem "fake newsów" i zapowiedział, że pozwie Wiśniewskiego za "rozpowszechnianie kłamstw". Ostatecznie, festiwal planowany na 9 czerwca został odwołany, jednak prezes Telewizji Polskiej wciąż nie zamierza odpuszczać sprawy i w rozmowie z tygodnikiem W Sieci przyznał, że skandal nie wybuchł przez Kayah, bowiem artystą którego występ chciano zablokować, był wspierający Prawo i Sprawiedliwość Jan Pietrzak. Zdaniem Kurskiego niechętny kabareciarzowi był głównie prezydent Opola. Podobno warunkiem TVP stawianym organizatorom festiwalu był oddzielny bilet na jubileuszowy koncert Pietrzaka, nie sprzedawany w ramach karnetów. Szybko okazało się, że bilety miały być rozdane wśród członków sympatyzującej z PiS NSZZ Solidarność.
Pomysł był najwyraźniej taki, że ludzie z "Solidarności" z całej Polski fizycznie nie są w stanie kupić biletów na koncert, bo gdy przyjeżdżają do Opola, to w kasach już oczywiście biletów nie ma - tłumaczy prezes. A z kolei ci, którzy na koncert wchodzą, urządzają jakąś manifestację, wychodzą, gwiżdżą czy machają flagami KOD i robią afront Janowi Pietrzakowi (…). Byłem kiedyś politykiem opozycji i gdybyśmy wtedy byli tak traktowani przez TVP, jak dzisiejsza opozycja, nie mielibyśmy powodów do narzekań - twierdzi Kurski pytany o pomysł bojkotu TVP, do którego nawoływali niektórzy politycy Platformy Obywatelskiej. Te żale należy więc traktować z dystansem jako płacz nad utraconym monopolem.
Kurski wciąż uparcie twierdzi, że chce aby festiwal w Opolu wreszcie doszedł do skutku, jednak to zależy tylko od władz miasta.
Cały czas czynimy starania, by ten festiwal uratować - przyznaje. To jednak zależy od zmiany postawy władz Opola. Mam nadzieję, że zmienią swoją postawę. Trzy razy spotykałem się z prezydentem Opola, wykazałem maksimum dobrej woli. Chcemy zorganizować ten festiwal, ale ruch leży po stronie Opola.