Poprzedni odcinek Projektu Lady zakończył się tradycyjną wyprawą uczestniczek, pod wodzą Julii Jaroszewskiej, do piwniczki z winami. W ten sposób uczciły decyzję mentorek o pozostawieniu wszystkich dziewcząt w programie. Czyli dokładnie tak, jak rok temu. Najwyraźniej kradzież trunków jest żelaznym punktem scenariusza. No chyba, że żadna z uczestniczek nie oglądała poprzedniego sezonu, nie miała pojęcia, że zostanie ukarana sprzątaniem kuchni i w ogóle nikt nie wiedział, na czym właściwie polega ten program. W każdym razie dla wytrwałych widzów było jasne, że trzeci odcinek rozpocznie wykład o wzajemnym zaufaniu.
Myślałam, że skoro budujemy sobie zaufanie, to nawet jeśli dojdzie do nadużycia tego zaufania, to dowiem się tego od pań - zaczęła uroczyście Irena Kamińska-Radomska. A nie od szefa kuchni, że w nocy z piwniczki zniknęły butelki wina.
No, stało się tak - przyznała Julia. Po prostu po tych eliminacjach wszystkie się ucieszyłyśmy.
Tradycyjnie skończyło się wybraniem trzech kozłów ofiarnych.
To ja chciałam się napić tego wina, żałuję, nie żałuję, to było zajebiste wspomnienie, jestem gotowa ponieść konsekwencje - zadeklarowała Julia. Kto idzie za mną?
Radośnie dołączyły do niej Kinga Orchowska i Kaja Kajuth.
Ta sytuacja przyniesie im szkodę. Mentorki na pewno wyciągną konsekwencje - zapowiedziała surowo Małgorzata Rozenek-Majdan.
Zanim jednak to nastąpiło, uczestniczki przeszły szkolenie z powitania przez całowanie w rękę. Jest to zwyczaj, z którym od dawna walczą feministki, tłumacząc, że takie pozorne okazywanie szacunku ma tylko przykryć brak szacunku wobec kobiet w innych dziedzinach życia. Jednak mentorki uznały całowanie w rękę za niezbędny element życia każde samodzielnej i pewnej siebie kobiety. Szkolenie poprowadził wychowany w Wielkiej Brytanii Stefan Tomson.
Stefan wygląda normalnie, ale normalny nie jest - wyjaśniła Daria Juszczyk. Nie jest normalny, bo jest dżentelmenem.
Julia także była zachwycona: To taki prawdziwy dżentelmen - zachwycała się przed kamerą. Całuje rączki, podaje płaszcz, pewnie też drzwi otwiera. Boże, mój chłopak to usłyszy, to mnie zabije! Spociłam się przy Tomsonie jak popie*dolona!
Kaja za to nie mogła się powstrzymać od wznoszenia oczu do nieba. Niektóre panie podczas tego spotkania buntowały się - przyznała Irena Kamińska-Radomska. Ale inne były tak rozanielone, że zapominały, jak zachowuje się prawdziwa dama.
Wieczorem doszło do wymierzenia zapowiedzianej kary trzem uczestniczkom, które wzięły na siebie winę za kradzież alkoholu. Polegała ona na wyczyszczeniu kuchni i umyciu naczyń. Przy okazji widzowie dowiedzieli się od naocznych świadków, jak na co dzień wygląda pałacowa kuchnia w Radziejowicach.
Syf na maksa - wyznała Kinga. Po prostu nie było czystego miejsca, wszystko uwalane na maksa.
Mam wrażenie, że kuchnie po całym dniu pracy wszędzie wyglądają w ten sposób - skomentowała beztrosko Małgorzata Rozenek-Majdan. Ale tu to nawet perfekcyjna pani domu by nie dała rady.
Wtedy w pozostałych uczestniczkach ocknęło się poczucie solidarności.
Uwiniemy się wszystkie z godzinę, a one by tego we trzy do rana nie ogarnęły - wyjaśniła Katarzyna Fik. Pracowałam pięć lat na kuchni, co wieczór miałam praktycznie to samo, więc od razu rozdzieliłam zadania.
Następnego dnia rano odbyły się zajęcia z dress-codu.
Ja właściwie nie wiem, o czym były te zajęcia - wyznała Andżelika. Ale jak na siebie popatrzyłam, to pomyślałam: kurde, Andzia, ty to mogłabyś być jakaś prawniczka. Dosłownie w minutę wypiękniałam.
Kaja, jak można było przewidzieć, została zmuszona do założenia sukienki. Ja nawet jak w niej stoję to czuję się skrępowana - wyznała do kamery. Chcę zmiany, ale się jej boję. Ale z drugiej strony kobieta może ubrać i sukienkę i spodnie, do tego elegancka bluzkę i szpilki, być kobieca i jednocześnie dobrze się z tym czuć.
Na zajęciach z Tatianą Mindewicz-Puacz uczestniczki miały opisać po jednej sytuacji, w której ze złości zraniły kogoś bliskiego.
Trzy lata temu miałam wyjść za mąż za chłopaka, z którym byłam długo - wyznała Katarzyna Flik. Krótko przed ślubem dowiedziałam się, że moja współlokatorka, najlepsza przyjaciółka, z nim sypia. Zdemolowałam jej całe mieszkanie i wyrzuciłam jej rzeczy przez okno. Miesiąc potem okazało się, że jest w ciąży. Odczekałam ten okres ciąży, dorwałam ją na pewnym festiwalu i pobiłam tak, że nie mogła wstać. Nie wiem, jak mogłabym inaczej na takie coś zareagować.
Czy kobieta ma prawo w takiej sytuacji, gdy dowiaduje się tuż przed ślubem, że jej przyjaciółka sypia z jej facetem, rozwalić jej mieszkanie i powyrzucać rzeczy przez okno…? - zastanowiła się Tatiana Mindewicz-Puacz. Jako psychoterapeuta i mentorka powinnam powiedzieć, że niekoniecznie. Jako kobieta powiedziałabym: trzeba było jej jeszcze stłuc szybę w samochodzie. Nie raniąc innych, przedmioty do odzyskania, świństwo wysokiego kalibru. Ale złość nigdy ulgi nie przynosi.
Kolejnym wyzwaniem były zaproszenia, które otrzymała każda uczestniczka. Wbrew ich nadziejom, nie chodziło jednak o kolację z kawalerami, lecz o spędzenie wieczoru w zupełnie innym towarzystwie niż to, do którego przywykły. Jedna grupa pojechała w odwiedziny do Koła Gospodyń Wiejskich w remizie, druga na kolację do domu rodowitych Chińczyków, a trzecia na wieczór poezji japońskiej. Najbardziej zadowolona była grupa, która poznawała tajniki ubijania masła, lepienia pierogów oraz robienia smalcu w remizie w Jeziorku.
Jak mi coś trafi między nogi, to na pewno wyjdzie ubite - wyznała Karolina Plachimowicz, pracująca nad produkcją masła. Oj, śmietana cieknie po nogach.
Ale było! - zachwycała się Roksana. Tańce, hulanki, swawole, że ja pie*dolę! Po dzisiejszym wieczorze naprawdę już nigdy nie powiem, że ludzie starsi są głupi i śmierdzą - obiecała Daria w drodze powrotnej.
Podczas eliminacji Katarzynie Fik oberwało się za to, że namawiając inne uczestniczki do pomocy w kuchni trzem winowajczyniom, złamała regulamin, zaś Andżelice, że łże w żywe oczy, zapewniając o swoim zachwycie wieczorem poezji, podczas gdy zdążyła się zwierzyć do kamery, że się okropnie wynudziła. Julia, skrytykowana za to, że "jej błędami można obdzielić wszystkie uczestniczki", ujęła mentorki swoją prośbą o łaskę dla Katarzyny Fik. Kiedy pod pałac zajechała limuzyna, nie obeszło się bez dramatów.
Pani Katarzyno, jesteśmy dumne z pani i wszystkich dziewcząt, które poszły w pani ślady - orzekła Irena Kamińska-Radomska. Jeśli łamać zasady to tylko ze szlachetnych pobudek.
Projekt Lady opuściła Dominika Lis, której mentorki zarzuciły brak zaangażowania.
No, nie uważam, że to ja jako pierwsza powinnam opuścić program - żaliła się do kamery. Ale widocznie tak miało być. Dobrze, że w ogóle w nim byłam.
_
_