Do dramatycznego zdarzenia doszło w sobotę na festynie w Radnicy w województwie lubuskim. Tuż po meczu siatkówki plażowej, w której udział brał m.in. zapalony sportowiec, burmistrz Krosna Odrzańskiego, Marek Cebula, kilku strażaków złapało go za ręce i "dla ochłody" wystrzeliło mu w twarz strumieniem z armatki wodnej przeznaczonej do gaszenia pożarów. W efekcie mężczyzna doznał dotkliwych obrażeń i grozi mu częściowa ślepota.
Twarz burmistrza Cebuli zalała się krwią. Wiem, że woda wybiła mu z oczu szkła kontaktowe - mówi świadek zdarzenia.
Burmistrz został natychmiast przewieziony do szpitala, gdzie lekarze walczą o jego wzrok. Założono mu kilka szwów, nadal nie widzi na jedno oko. Na swoim Facebooku pan Marek podzielił się informacjami o swoim stanie.
Prawa powieka została zszyta - 3-4 szwy, prawe oko szybko dochodzi do siebie, chociaż boli, z lewym jest gorzej - krwotok wewnętrzny, zwichnięta soczewka, jaskra wtórna i związane z tym niedowidzenie - opisuje burmistrz. Bóle głowy, jako naturalna konsekwencja silnego urazu oczu związanego z uderzeniem rozpędzonego strumienia wody z armatki wodnej bojowego wozu strażackiego.
Okazuje się, że pan Marek od dawna szykował się do triathlonu, w którym teraz nie będzie mógł wziąć udziału z powodu doznanych obrażeń.
W niedzielnym triathlonie w Pniewach, do którego przygotowywałem się od wielu miesięcy, nie wystartuję - napisał ze smutkiem.
Adwokat Cebuli poinformował, że do prokuratury wpłynęło już zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa ciężkiego uszkodzenia ciała.
Według mojej skromnej oceny jest wysokie prawdopodobieństwo, że doszło do popełnienia przestępstwa - stwierdził w rozmowie z TVN 24 Robert Kornalewicz. Formułując zawiadomienie, kierowałem się informacjami od pana Cebuli. Przekazywał mi stwierdzone przez lekarzy diagnozy. To zwichnięcie soczewki oka, krwiaki, szyte powieki. Burmistrz wygląda jakby został dotkliwie pobity.
Pełnomocnik burmistrza jest pewien, że użycie sprzętu gaśniczego na ludzkiej twarzy było niezgodne z prawem.
Nie wiem, jakie jest ciśnienie w armatce, ale pytałem znajomych strażaków, czy taki strumień można kierować w ludzi. Każdy przyznawał, że procedury zabraniają używania tego sprzętu względem człowieka - dodaje Kornalewicz.
Sprawą zbulwersowane jest również środowisko strażackie, w tym druh Edward Fedko, szef lubuskich Ochotniczych Straży Pożarnych, który wyjaśnił pod jak ogromnym ciśnieniem wypuszcza wodę tego typu armatka.
To nie jest sikawka konna. (...) Ona wydaje w ciągu jednej minuty prawie 2 tysiące litrów wody. To jest kilkanaście barów, ogromne ciśnienie, które działa jak żyleta praktycznie. Bardzo niebezpieczne dla osób, które mogą się znaleźć w promieniu działania tego sprzętu. Jest on bardzo skuteczny do zwalczania ognia, ale bardzo niebezpieczny, jeśli nie potrafi się nim posługiwać - zastrzega Fedko.
Sprawą wstrząśnięty jest też wiceburmistrz Krosna, Grzegorz Garczyński.
To miał być głupi żart, a skończyło się tragedią. Nawet ciężko to komentować. Teraz najważniejsze jest, żeby odzyskał wzrok, nic innego się nie liczy - powiedział w rozmowie z Gazetą Lubuską.
Marka Cebulę czeka teraz długa i bolesna rekonwalescencja.