Kilka dni temu Marcin Meller w wywiadzie dla portalu Na Temat porównał "lewaków" zapraszających muzułmanów do karpi marzących o Bożym Narodzeniu. Wyjaśnił przy okazji, że środowiska, umownie nazywane lewicowymi, wcale nie są w tej sprawie tak jednomyślne jak się wszystkim wydaje. W Polsce zwykło się "lewakiem" nazywać każdego, komu nie podoba się polityka Prawa i Sprawiedliwości, obojętnie, czy w kwestii relokacji uchodźców czy w jakiejkolwiek innej. Tymczasem, jak tłumaczy Meller, są to ludzie o bardzo zróżnicowanych i niekoniecznie lewicujących poglądach, których łączy w zasadzie jedynie niechęć do PiS-u.
Podejrzewam, że jakiś stażysta prawicowego portalu siedział na dyżurze, oglądał program "DŚM" i pomyślał, że skoro pracuję w TVN24, to musiałem myśleć w określony sposób o uchodźcach. A nasz liberalno-lewicowy, niepisowski świat wygląda tak, że ludzie się różnią - tłumaczy cierpliwie Marcin. Jedni są katolikami, inni ateistami. To samo na temat uchodźców mówię od lat. Bardzo nieliczni liberalni muzułmanie przestrzegają skądinąd Europejczyków. "Jeżeli wy myślicie, że islam sklei się z waszą demokracją liberalną, to się przynajmniej poważnie zastanówcie".
Przypomnijmy: Meller o uchodźcach: "Lewicowcy zapraszający muzułmanów do siebie są jak KARPIE PROSZĄCE O BOŻE NARODZENIE"
Marcinowi mocno się za to oberwało. Oburzeni poczuli się wszyscy celebryci, którzy już zdążyli zadeklarować przyjęcie syryjskich kobiet z dziećmi na swoje utrzymanie, chociaż na razie jest to obietnica całkowicie bezpieczna, bo niemożliwa do zrealizowania: Gojdź jednak nie przyjmie uchodźców? "Wystosowałem apel do pani premier. Czekam na odpowiedź!"
Odmienne zdanie na temat uchodźców ma nawet żona Marcina, Anna Dziewit-Meller, która zamieściła w katolickim Tygodniku Powszechnym artykuł na ten temat.
Przypomina w nim, że termin "relokacja" dotyczy tylko ludzi już sprawdzonych, którzy status uchodźcy uzyskali w pierwszym kraju, do którego dotarli, czyli w Turcji, Jordanii czy Libanie.
Wyjaśnia także, że prawdziwym uchodźcom, którzy są ofiarami wojny, nie zaś migrantami ekonomicznymi, wcale nie zależy na tym, by jechać aż do Europy. Najchętniej zostaliby w okolicy, którą znają. Tylko że państwa, które przyjmują ich w pierwszej kolejności, są za biedne, by utrzymywać ich przez całą wojnę, szczególnie, że końca jej nie widać.
W 2015 r. do 28 państw członkowskich UE, które zamieszkuje w sumie 508 mln ludzi, dotarło 1 255 600 uchodźców, co stanowi 0,25 proc. wszystkich mieszkańców naszej drogiej Europy - pisze żona Marcina. Dla porównania: w 4,5-milionowym Libanie przebywa ponad 1,5 mln uchodźców z Syrii, w 6,6-milionowej Jordanii - 650 tys., a Turcja ma ich u siebie 2,5 mln. 5 mln uchodźców palestyńskich żyje tuż przy granicy z Izraelem. 95 proc. uchodźców z Afganistanu mieszka w dwóch krajach - 1,5 mln w Pakistanie, 950 tys. w Iranie. 1,1 mln uchodźców z Somalii mieszka w Kenii, Jemenie i Etiopii. Koszty masowego napływu ludzi z Południa i Bliskiego Wschodu ponoszą wyłącznie kraje biedne, tam bowiem przebywa zdecydowana większość uchodźców. Dzieje się tak również dlatego, że "muzułmańskie hordy" wcale nie chcą opuszczać swoich domów. Uciekają, bo muszą, i w związku z tym wolą pozostać bliżej miejsc, z których przyszło im uciekać.
Anna Dziewit-Meller przypomina także, że jeszcze siedem lat temu Polacy byli bardziej otwarci na migrantów niż Niemcy. Odkąd rządzi Prawo i Sprawiedliwość, niechęć wobec uchodźców skoczyła do 70 procent.
Chociaż Mellerowie mają na temat relokacji odmienne zdania, nie obrażają się na siebie, jak Tomasz i Hania Lisowie. Żona Marcina przekonuje na Facebooku, że można różnić się pięknie i broni męża przed nagonką ze strony "lewaków".
Z moim mężem nie zgadzam się w wielu sprawach. Niezależnie jednak od tego, jak bardzo się z nim nie zgadzam, to co czytam na jego temat po tzw. naszej stronie - tak przecież w swoim mniemaniu tolerancyjnej, otwartej na inność, gotowej do debaty i przyjmowania osób wyznających skrajnie od naszych odmienne poglądy - totalnie mnie zdumiewa. (...) Nazywanie ksenofobem rasistą i islamofobem każdego, kto (...) zadaje głośno pytania i zgłasza wątpliwości jest odlotem. Zabraknie Wam kiedyś słów. (...) Dodam, że wszyscy rozdajemy to nasze fejsbukowe i felietonowe miłosierdzie bardzo zaocznie, bardzo teoretycznie, nie mając nikogo u bram, czując za to podskórnie, że i tak nikogo tu na razie raczej nie będzie. Warto o tym pamiętać.