Tegoroczne lato Anna i Robert Lewandowscy postanowili spędzić w swojej wartej 10 milionów złotych posiadłości w Stanclewie nad jeziorem Jełmuń, którą wybudowali po ślubie. Tabloidy, które lubią skorzystać z każdej okazji, by nastraszyć swoich czytelników, już zdążyły wyjaśnić, że powodem przyjazdu do Polski była obawa Lewandowskich przed terrorystami.
Przypomnijmy: "Robert nie chce, by Ania została sama w Monachium, ze względu na zagrożenie terrorystyczne"
Bardziej prawdopodobne jest jednak, że spędzają wakacje na Warmii dlatego, że lubią. Poza tym jest to świetna okazja do podtrzymania więzi rodzinnych. Podobno Ania już pospraszała rodzinę swoją i męża do Stanclewa. Przy okazji przedyskutują w najbliższym gronie, gdzie i kiedy ochrzcić małą Klarę. Opcje są co najmniej trzy: kościół w Serocku, gdzie cztery lata temu Lewandowscy wzięli ślub, Bałuty, gdzie znajduje się grób krewnej Ani, Sługi Bożej Stanisławy Leszczyńskiej, z której cała rodzina jest szalenie dumna (Zobacz: "Dobry Tydzień": Lewandowska ma w rodzinie "Służebnicę Bożą", która opracowała... modlitwę uśmierzającą bóle porodowe) oraz … posiadłość piłkarza w Stanclewie.
Jak ujawnia tygodnik Rewia, to ostatnie miejsce zdobyło w rodzinie najwięcej głosów.
Wszyscy wiedzą, że posiadłość Anny i Roberta jest idealna na okazałe przyjęcia - pisze tygodnik. Już wiadomo, że ojcem chrzestnym zostanie brat Ani, Piotr, a mamą chrzestną siostra Roberta. Okazało się, że termin uroczystości nie tak łatwo dobrać tak, by wszystkim pasował. W końcu trzeba zebrać dwie olbrzymie rodziny. Ostatnie słowo może mieć mama Ani. Jest osobą głęboko wierzącą i prosi młodych, by nie zwlekali z sakramentem aż do Gwiazdki.
_
_