Od kilku miesięcy trwają spekulacje na temat stale rosnącego brzuszka Natalii Siwiec. Celebrytce coraz trudniej zrzucać winę na wzdęcie czy zatrucie jeżowcem, ale nadal odmawia oficjalnego potwierdzenia, że jest "przy nadziei". Problemem mogą być kontrakty, zgodnie z którymi do końca ciąży będzie musiała pozować nago.
Relacje ze sponsorami zobowiązują Natalię także do stałego promowania się na Instagramie, zwłaszcza, że wybrała się do USA. Celebrytka robi wszystko, żeby odciągnąć uwagę od brzucha i wyciszać spekulacje o błogosławionym stanie. Zakłada obszerne ubrania, staje pod dziwnymi kątami, ucina brzuch kadrowaniem i próbuje - dość nieskutecznie - zasłaniać go małą torebką od Chanel.
Natalia chwali się, że odwiedziła Las Vegas i Hollwood. Próbowała także przyciągnąć więcej uwagi do swojego pasierba, który bardzo wyrósł i pozował z macochą prężąc klatę. Ona sama zaś wciąż przebiera się w nowe stylizacje od promowanych marek i mimo domniemanej ciąży nie rezygnuje z pompowania warg.
Biorąc pod uwagę kondycję, "której nie zaprzecza", powinna się tak "przemęczać"?