Profesor Jadwiga Staniszkis długo popierała politykę Prawa i Sprawiedliwości. Póki partia była w opozycji, Staniszkis rozpływała się nad jej programem politycznym oraz wizjonerstwem prezesa Jarosława Kaczyńskiego, którego uważała za wybitnego męża stanu. W wyborach parlamentarnych dwa lata temu zagłosowała na PiS, ale po tym, gdy partia zdobyła większość w Sejmie oraz Senacie i zaczęła realizować swój program polityczny, który do niedawna tak ją zachwycał, zmieniła zdanie. W najnowszym wywiadzie dla Newsweeka przekonuje, że sprawy zaszły za daleko. Jednak nie popiera kontrmanifestacji smoleńskich. Zdaniem socjolożki, w ten sposób opozycja przejmuje populistyczną retorykę partii rządzącej, a na tym polu nie ma szans wygrać z prezesem Kaczyńskim, który w tej dziedzinie osiągnął mistrzostwo.
Ta władza rzeczywiście w wielu swoich działaniach łamie konstytucję. I trzeba przeciwko temu demonstrować, ale nie tego dnia w tym miejscu - wyjaśnia Staniszkis. Opozycja ma na to wszystkie pozostałe dni miesiąca. Urządzanie przez nią kontrmiesięcznic jest błędem. Dowodem braku szacunku dla żałoby osób, które w katastrofie smoleńskiej straciły bliskich i przyjaciół. PiS nazywa to barbarzyństwem, ja - brakiem u opozycji zwykłej przyzwoitości. Sprzeciwiają się i robią to samo. Dlaczego na demonstrację w obronie prawa do zgromadzeń wybrali akurat 10 lipca? Bo konfrontacja lepiej sprzeda się w mediach. Gdy stają naprzeciw siebie dwie duże grupy, to nie ma sposoby na uniknięcie polaryzacji i małych aktów przemocy.
Muszę przyznać,że rozdrażnił mnie miesiąc temu widok śmiejącego się do kamery Frasyniuka wynoszonego przez policjantów. Teraz dołącza do niego Wałęsa. Czy nie rozumieją, że w ten sposób nakręcają tylko spiralę upolityczniania tej katastrofy i dają Kaczyńskiemu alibi do radykalizowania przemówień. To się zaczęło nasilać, gdy na Krakowskim Przedmieściu pojawili się kontrmanifestanci. Od tamtej pory sytuacja zaostrza się z miesiąca na miesiąc. To, co robią dziś Frasyniuk i Wałęsa to nic innego jak dolewanie oliwy do ognia. Opozycja skupia się dziś wyłącznie na tym, by w Kaczyńskim wzbudzić wstyd albo poczucie winy za psucie Polski. I efekt tego jest taki, że prezes musi mówić: musimy się bronić, jesteśmy atakowani. PiS można pokonać tylko zbijając go z pantałyku, odcinając od zasilania złych emocji, nie dostarczając pożywki do szczucia jednych na drugich. To, co robi PiS przypomina Republikę Weimarską lat 20. To budzenie agresji w społeczeństwie, usprawiedliwianie agresji, ta dynamika, która wciąż jest na wstępnym etapie, ale łatwo może wymknąć się spod kontroli.
Kryzys Republiki Weimarskiej wiek temu spowodował powstanie i umocnienie się nazizmu. Czy Staniszkis sugeruje, że podobny scenariusz może powtórzyć się w Polsce w XXI wieku, kraju należącym do Unii Europejskiej, z otwartymi granicami? Jej zdaniem, to niewykluczone, by nawet w takich warunkach, zrodził się w Polsce totalitaryzm.
U Jarosława państwo ma być wszechobecne, widoczne na każdym kroku, wszystko centralizujące i upaństwawiające. Myślę, że chodzi o coś znacznie gorszego niż PRL pod radzieckim butem - przekonuje socjolożka. Kaczyński ma autentyczną wiarę w wolę rewolucji, w odrzucenia prawa i taką wizję porządku, w której nie ma miejsca na krytycyzm wobec własnych działań. PiS wykorzystuje parlament do przekucia własnych utopii w autorytaryzm. Nie przez przypadek przywołałam przykład Republiki Weimarskiej. To będzie Polskę drogo kosztować.
Tymczasem na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie tłum gęstnieje. Chociaż w nocy zadbano o to, by odgrodzić Jarosława Kaczyńskiego od kochającego suwerena za pomocą barierek ciągnących się przez pół Traktu Królewskiego, kontrmanifestantów to nie zraziło. Na protest tłumnie przybyli posłowie Nowoczesnej, w tym Ryszard Petru z Joanną Schmidt oraz Joanna Scheuring - Wielgus. Lecha Wałęsy dzisiaj na Krakowskim zabraknie, gdyż po wygwizdaniu go na przemówieniu Donalda Trumpa, z problemami kardiologicznymi trafił do szpitala.
**Zobacz też:
**
