W ostatnich dniach głośno było w mediach o fałszywej akcji charytatywnej, podczas której kilkanaście gwiazd zostało oszukanych, przelewając pieniądze na rzecz... nieistniejącego chłopca.
Przypomnijmy: Lewandowscy i Zielińska padli ofiarą oszusta. Zbierali na dziecko, które… NIE ISTNIEJE! "To skurwy**ństwo! Jak tak można?!"
Nabrać dali się m.in. Katarzyna Zielińska, Małgorzata Rozenek oraz Anna i Robert Lewandowscy, którzy poinformowali już, że pieniądze na szczęście zostały im zwrócone.
Na plakacie z dwuletnim Antosiem Rudzkim, który miał przykuć uwagę darczyńców napisano, że chłopiec cierpi na "nowotwór obojga oczów" jednak ani rażący błąd ortograficzny ani brak jakichkolwiek innych danych nie wzbudził podejrzeń pomagających, którzy przelewali ogromne sumy na jego "operację w Stanach Zjednoczonych". Chodziło o kwotę 500 tysięcy złotych. Organizatorem akcji okazał się Michał S., który już wcześniej próbował organizować "imprezy charytatywne" i w rodzinnym mieście nie cieszy się najlepszą reputacją. 23-latek, który na Facebooku lubił chwalić się znajomościami z celebrytami, po ujawnieniu oszustwa tłumaczył, że sprawa go "przerosła" i jej konsekwencje "weźmie na klatę".
Mężczyzna nie spodziewał się chyba jednak, że oszustwo jakiego się dopuścił może mieć realne i poważne konsekwencje prawne. Jego sprawą zajęła się już Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu. W czwartek rzecznik Małgorzata Klaus poinformowała, że Michał S. został zatrzymany przez policję.
Michał S. został zatrzymany w środę. W czwartek planowane jest wykonanie czynności procesowych z jego udziałem - powiedziała rzeczniczka. W sprawie tej, po przyjęciu zawiadomienia o przestępstwie od przedstawiciela portalu internetowego za pośrednictwem którego prowadzona była akcja, prokurator wszczął śledztwo w sprawie doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzenia mieniem wielu osób fizycznych, poprzez wprowadzenie ich w błąd co do autentyczności akcji charytatywnej polegającej na zbieraniu środków pieniężnych w postaci dobrowolnych wpłat na rzecz pomocy dla chorego na nowotwór oczu dziecka. Wstępnie wartość wyłudzonego mienia oszacowano na kwotę nie mniejszą niż 200 tysięcy złotych.
Ponadto ustalono, że dziecko o podanym na plakacie imieniu i nazwisku faktycznie istnieje, zgadza się także jego data urodzenia, jednak prawdziwy Antoś jest zdrowy, a jego rodzice nigdy nie prosili o żadną pomoc finansową.