Od kilku tygodni trwa w Polsce publiczna awantura o ustawy sądownicze, które na siłę próbuje przepchnąć rząd Prawa i Sprawiedliwości. Mimo że komentatorzy zwracają uwagę, że w projektach są rażące błędy oraz ostrzegają o niekonstytucyjności części zapisów reformy, Sejm w pośpiechu przyjął projekty nowelizacji, które przekazano do podpisu Andrzejowi Dudzie. Politycy PiS byli przekonani, że prezydent nie zgłosi weta, bowiem - jak zdradza jeden z członków głównej siedziby partii - jeszcze w piątek późnym wieczorem, w trakcie rozmowy telefonicznej, zapewniał marszałka senatu Stanisława Karczewskiego, że weta nie będzie. Tymczasem na zwołanej w poniedziałek konferencji, Duda, ku zaskoczeniu swoich partyjnych kolegów, niespodziewanie zmienił zdanie i ogłosił, że nie podpisze dwóch z trzech proponowanych ustaw: o Krajowej Radzie Sądowniczej i Sądzie Najwyższym.
Zobacz: Z OSTATNIEJ CHWILI: Andrzej Duda ZAWETOWAŁ ustawy o sądownictwie! "To MOJA ODPOWIEDZIALNOŚĆ"
Duda przyznał jednocześnie, że nie miał wglądu w projekt, zanim został mu on w końcu podsunięty do podpisu.
Ubolewam nad tym, że projekt ustawy nie był mi przedstawiony jako prezydentowi i nie mogłem odbyć w tej sprawie konsultacji - mówił.
Tymczasem politycy PiS twierdzą, że prezydent mija się z prawdą i od początku znał zapisy nowych ustaw. Mimo że Duda ostatecznie podpisał jedną z ustaw - o sądach powszechnych - na linii głowa państwa–rząd PiS powstał wyraźny konflikt. Politycy Prawa i Sprawiedliwości czują się oszukani i zdradzeni, czego nie kryją w publicznych wypowiedziach. Zarówno Beata Szydło, jak i Zbigniew Ziobro zdążyli już oskarżyć Dudę o spowalnianie ich prac.
Okazuje się, że pewne obawy co do lojalności Dudy istniały już wcześniej. Wynikały one z tego, że prezydent - początkowo traktowany jak marionetka Jarosława Kaczyńskiego i "długopis PiS-u", niespodziewanie zaczął się uniezależniać. Z pewnością wpływ na to miała rosnąca sympatia społeczna do jego osoby, której chyba nikt nie spodziewał się, gdy wystawiano Dudę w wyborach prezydenckich. Teraz, po zgłoszeniu weta, dla wielu stał się wręcz "bohaterem narodowym", pozytywnie rozpisują się o nim zagraniczne media, a jego pozycja wciąż rośnie.
Pojawiają się nawet głosy, że gdyby w przyszłości Duda zdecydował się założyć własną partię, mógłby liczyć na spore poparcie. W tej sytuacji wydaje się, że Andrzej nabrał wystarczającej pewności siebie, aby sprzeciwić się Kaczyńskiemu. Istotny jest również fakt, że w jego bliskim otoczeniu są osoby, które kibicują takiemu obrotowi sprawy. Jeden ze współpracowników Kaczyńskiego przyznaje, że w szeregach Prawa i Sprawiedliwości istniała pewna obawa, że Duda ulegnie wpływowi którejś z nich.
Jeszcze przed wetami Krzysztof Szczerski, szef gabinetu prezydenta wyznaczony do kontaktów z partią, ostrzegał nas, że jest jakiś inny ośrodek, który ma wpływ na Andrzeja - mówi informator.
Nieoficjalnie mówi się, że może chodzić o żonę prezydenta, Agatę oraz jego ojca, a także środowisko krakowskich prawników, z których zdaniem liczy się Duda.